Gdyby wybory do parlamentu odbywały się dzisiaj, to weszłyby do niego tylko trzy partie – PiS, PO i ugrupowanie Pawła Kukiza.

Oczywiście sytuacja może się zmienić w ciągu najbliższych tygodni i miesięcy. Trzeba jednak się z nią liczyć już dziś, zważywszy na wciąż dołujące notowania PO, SLD i PSL. PiS jest w pełni jej świadom i nie wyklucza przyszłej koalicji z Kukizem. Jacek Sasin powiedział wprost: „Dzisiaj jest PiS i Paweł Kukiz. Naturalne jest, że po wyborach będziemy ku sobie szli. Jeśli Paweł Kukiz wejdzie do parlamentu, to będzie koalicja pomiędzy PiS i Pawłem Kukizem. Nie mam co do tego wątpliwości”.

Problem jednak polega na tym, że nie wiadomo, czy ugrupowanie Kukiza stanie się partią i jaki będzie jej program. Sam Kukiz odżegnuje się od tworzenia partii, ale nie mówi jednocześnie, w jakiej postaci chce wejść do Sejmu i Senatu. Jest on jednak człowiekiem nieprzewidywalnym, zatem nie wiadomo, co powie jutro i czy zrobi to, co zapowiada. W tej sytuacji gra się toczy dzisiaj przede wszystkim o jego zwolenników. Zabiega o nich przede wszystkim wspomniany PiS, bowiem PO nie ma złudzeń, iż ich teraz do siebie przyciągnie.
Z ostatnich wypowiedzi Kukiza wynika, że tworzy on formację, która poza sztandarowym dla niej postulatem wprowadzenia JOW-ów nie jest w stanie przedstawić żadnego kreatywnego rozwiązania żadnego z diagnozowanych przez siebie samą problemów, a jej naczelnym przesłaniem jest negacja obowiązującego porządku.

I w rzeczy samej przedstawiciele ruchu Kukiza nie pokazali dotychczas, iż są w stanie ogarnąć strukturę państwa, zapewniają jednak, że tworzą własny program. Być może przedstawią choćby sposób uzdrowienia tego, co ich najbardziej irytuje: fatalnej działalności sądów, prokuratury i administracji oraz obecnego systemu emerytalnego. Być może będzie w nim pomysł jak zmniejszyć liczbę znienawidzonych przez nich urzędników. Na razie zapewniają, iż wszystko da się załatwić po ich myśli. I ten optymizm podziela ponad 20 procent potencjalnych wyborców.

Sceptyczny w postrzeganiu polskiej polityki Rafał A. Ziemkiewicz twierdzi w wywiadzie dla „Wirtualnej Polski, że choć Kukiz jest jednocześnie pisowcem, platformersem i lewakiem, to „ma naprawdę duże szanse stworzyć partię współrządzącą, a może i taką, która będzie tworzyła przyszły rząd”. Zauważa również, iż jeśli „nie wiadomo, jak się na dobrą sprawę będzie dalej zachowywał Duda, to w przypadku Kukiza tego nie wiadomo do sześcianu. To nie kwestia samego Kukiza, tylko tego, skąd weźmie ludzi, jacy to będą ludzie, jak ułoży listy i czy ci ludzie naprawdę go będą słuchać”. Ziemkiewicz boi się także, iż „Kukiz również jest narażony na różnych szemranych sponsorów, którzy wejdą do Sejmu na jego plecach, a następnie przepiszą się do innej partii”.

Jednej z prób przeciągnięcia tego polityka/niepolityka na stronę PiS dokonała gwiazda tej partii profesor Krystyna Pawłowicz. W liście skierowanym do niego osobiście napisała, iż „swymi infantylnymi fochami sam się wyautowuje, bowiem nie sztuka ględzić o czymś, ale sztuką jest doprowadzenie pomysłu do końca!”. W jej przekonaniu Kukiz wychodzi teraz na „niepoważnego grajka, któremu starczyło zapału do czasu pierwszych oklasków po I turze. Nacieszył się, pogłaskali go, pocmokali”.

W konkluzji Krystyna Pawłowicz apeluje, by Kukiz pomógł PiS i innym środowiskom patriotycznym dokończyć zmiany! „Proszę nam pomóc! Proszę pomóc Polsce! To przecież Pana rodzinna tradycja. To dziś Pana PATRIOTYCZNY OBOWIĄZEK! Czekamy na Pana w Sejmie!”. W odpowiedzi Kukiz napisał m.in. „Pani >analiza<, mojej wcześniejszej wypowiedzi jest przykładem na to, do czego prowadzi partiokracja i >jedynki< na listach przyznawane przez Wodza”.

„Wódz” nie odniósł się do tych złośliwości, nie zareagował także na ostrzeżenia, że koalicja PiSu z Kukizem może skończyć się jak niesławny sojusz z Andrzejem Lepperem. Nie wiadomo także jaka jest prawdziwa reakcja „Wodza” na deklarację Kukiza, iż „w jego ruchu nie ma miejsca dla ludzi >umoczonych< w obecnym systemie, dla starych i zgranych twarzy, przeciwko którym zbuntowali się jego wyborcy. Taki też jest w nadchodzących wyborach do Sejmu. Młode, świeże postacie z różnych środowisk mają rzucić wyzwanie partyjnym wyjadaczom”.

Do nich zalicza on ludzi PiS i PO, nie wiadomo natomiast, jaki ma stosunek do wyjadaczy takich jak ci, którzy już ustawili się do niego w kolejce, czyli Przemysława Wiplera z partii KORWiN, Piotra Guziała z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej i Krzysztofa Bosaka z Ruchu Narodowego. Wiadomo jedynie, że kiedy z propozycją współpracy zadzwonił do niego były poseł PiSu Adam Hofman, w odpowiedzi miał rzucić krótkie: „Poje**ło cię?!”.
Do Kukizowych konkretów, poza JOW -ami, można zaliczyć ogłoszoną ostatnio sześciopunktową propozycję zmian w mediach. Oto ona:

1. Wprowadzenie zakazu koncentracji więcej niż 20% mediów lokalnych (dziś 90% mediów regionalnych ma jedna: Verlagsgruppe Pasau);

2. Zakaz koncentracji powyżej 20% mediów centralnych;

3. Kary za rozpowszechnianie nieprawdy zwiększone w przypadku nieprawdziwych, uderzających w polską rację stanu (kłamstwo oświęcimskie typu „Polskie Obozy”);

4. Zakaz reklamy państwowych oraz organów władzy publicznej w wydawanych w mediach o zagranicznym (za wyjątkiem mediów branżowych w mediach wydawanych za granicą do tamtejszego);

5. Zakaz zatrudniania w mediach publicznych dziennikarzy pracujących jednocześnie dla mediów zagranicznych (Vide Tomasz Lis – z jednej „dziennikarz” TVP z drugiej płacą mu wydawcy „Newsweeka”).

6. Zakaz reklamy firm państwowych w mediach ukaranych sądowo za publikację nieprawdziwych materiałów sprzecznych z polską racją stanu.

Zapewne propozycja ta zostanie okrzyknięta kontrowersyjną, ale dalibóg jest ona warta co najmniej przedyskutowania.