tea leoni

Wnuczka działającej w Radzie Polonii Amerykańskiej Helenki Pantaleoni, była żona Davida Duchovnego, usiłuje odbudować swoją aktorską karierę i życie prywatne. Jej polska babcia przez długie lata była prezeską U. S. Fund for UNICEF, ona pracuje jako ambasadorka dobrej woli ONZ. Tea Leoni za chwilę – 25 lutego – skończy 49 lat.

W ramach powrotu do swoich pierwotnych planów zawodowych gra w telewizyjnym, cieszącym się coraz większym powodzeniem serialu „Madame Secretary”, a w ramach odbudowania życia prywatnego, cztery miesiące po rozwodzie, zaczęła spotykać się z kolegą z planu. Tim Daly gra, w tym samym serialu, jej męża. W życiu prywatnym spodobała mu się, bo jak twierdzi, jest osobą, która równie dobrze może spać w śpiworze na kamiennej posadzce, jak w modnym hotelu, wszędzie jest na swoim miejscu. Poza tym, choć w innych czasach, kończyli tę samą szkołę, a ludzie z tej szkoły są właśnie tacy; bezpretensjonalni i ciekawi życia. Daly jest rozwiedziony od czterech lat, ma dwoje dorosłych dzieci. Jej dwójka to nastolatki. Małżeństwa z Duchovnym nigdy nie komentowała, ale – swojego czasu- był zbyt popularny, żeby nie interesowała się nim plotkarska prasa całego świata.

Co lubi najbardziej
Jej babcią ze strony ojca była Helenka Adamowska-Pantaleoni pochodząca z rodziny polskich muzyków, którzy dawali koncerty w Europie, potem w Ameryce i tu zostali. Helenka urodziła się już w Massachusetts. Rodzina spokrewniona była także z Ignacym Józefem Paderewskim i pianista od czasu do czasu przekazywał jej swoją wiedzę, ale Helenka bez względu na tradycje i koneksje rodzinne, nie została, jak reszta rodziny, koncertującym muzykiem. Zaczęła grać w niemych filmach i występowała na Broadway’u – i ciągle szukała swojego przeznaczenia. Wyszła za mąż, jak na tamte czasy, wyjątkowo późno, bo w 35. roku życia. Jej mąż, Guido Pantaleoni, był Włochem z pochodzenia, wdowcem z trójką dzieci. Doskonale wykształcony, nowojorski prawnik z pokaźnym majątkiem i zdobytym w czasie studiów na Harvardzie przekonaniem, że ludzkim obowiązkiem jest zmienianie świata, żeby stawał się coraz lepszym miejscem. Urodziła mu następnych dwóch synów i szybko z całą piątką została sama. Guido uważał za swój obowiązek zgłosić się do armii, zginął w czasie lotu bojowego. Nad Sycylią. Ona w tym czasie działała w Radzie Polonii Amerykańskiej i przekonała się, że to jest właśnie to, co lubi najbardziej. Kiedy wojna się skończyła, pomyślała o rozszerzeniu swojej działalności i w ten sposób stała się współzałożycielką amerykańskiego oddziału UNICEF. Kilka lat później została jego prezeską, aż do emerytury na którą przeszła mając 78 lat. Przez następne dziewięć lat podziwiała życie, jak kiedyś ktoś to ładnie określił. Tak więc Tea dojrzewała przy niej i mówi, że to właśnie Helenka nauczyła ją wielowymiarowego patrzenia na świat, w którym zawsze jest do zrobienia coś więcej. A poza tym, to ona jest najbardziej do swojej polskiej babci podobna. Jej rodzice – syn Helenki Anthony i jego pochodząca z Teksasu żona – mieszkali w Nowym Jorku, ojciec długie lata pracował w firmie Fulbright & Jaworski, mama była dietetyczką. Tea kończyła prywatne szkoły, ale studia porzuciła. Chciała grać w serialach telewizyjnych.

Najseksowniejszy z patrolu
Pierwszy raz wyszła za mąż za producenta reklam. Ten pięcioletni związek zdaje się nie istnieć w niczyich wspomnieniach.
Na drugi ślub w swoim życiu zdecydowała się dwa lata później. Wszystko odbyło się w błyskawicznym tempie. Poznali się, David był uroczy i przez prawie dwa miesiące nieustannie namawiał ją na wspólne życie. Był bardzo przekonujący.

W odróżnieniu od wielu aktorów – vide Bruce Willis – potrafi znakomicie formułować myśli bez wypisanego na planszy scenariusza. Jego rodzicom nie powodziło się tak dobrze, jak rodzinie Pantaleoni, ale dzięki stypendiom studiował literaturę angielską w Princeton i Yale i zamierzał raczej sam pisać, niż grać. Gdy stanęli przed ołtarzem kościoła episkopalnego na Manhattanie, mijał ósmy tydzień ich znajomości.

David Duchovny w tamtych czasach- był rok 1997- to było, można śmiało powiedzieć, zjawisko społeczne.

Pisano o nim wszędzie – na różne sposoby. Emanujący energią dowódca testosteronowego patrolu, ciało, którego nie wstyd pokazać kosmitom itp. Za 9.97 dol. można było nabyć jego zdjęcie; całkiem bez niczego, jeśli nie liczyć filiżanki mającej za zadanie przysłonięcie strategicznego punktu. Umięśniony, ale tak akurat, uśmiechnięty, no i obeznany z tajemnicami Kosmosu. Otrzymał tytuł najseksowniejszego mężczyzny świata i najinteligentniejszego aktora Ameryki. Nie obrażał się, gdy nazywano go aktorem klasy B i protestował jedynie, gdy pojawiały się w prasie plotki o jego promiskuityzmie. W wywiadach podkreślał, że jest dokładnie na odwrót. Jest wrażliwym, lojalnym, szukającym żony mężczyzną. Jego wybranka nie musi być piękna, ale kobieca owszem, jakby nosiła sukienki to świetnie, ale głównie musi być inteligentna i mieć poczucie humoru – deklarował kilka miesięcy przed ich poznaniem. Na przygodne znajomości nie ma czasu, mówił, bo praktycznie każdy dzień, od świtu do nocy jest zajęty pracą. Osoby robiące z nim wywiady w jego przyczepie na planie fascynowało, że potrafi przy nich przebierać się nie zwracając uwagi na nagość. Nie przerywając konwersacji, ściągał z siebie kolejne warstwy i już. Zawsze też miał przy sobie jakiś podręcznik rozwoju duchowego i poradnik o tym, jak być lepszym człowiekiem i nie zepsuć sobie duszy sukcesem.

Nastrój do zdobycia
Jak dziś wiadomo, rozstali się na trochę już dwa lata po ślubie, Tea nigdy jednak nie udzielała w tamtych czasach wywiadów na temat ich małżeństwa, ani tego, co się w nim działo. To on, zresztą dopiero w 2008 roku przyznał, że od wielu lat jest uzależniony od seksu, że znów rozstał się z tego powodu z żoną i że zgłosił się sam na terapię. Oraz poprosił innych – czym niewątpliwie wzruszył tabloidy – o szacunek dla jego rodziny i nie dociekanie szczegółów. Ona znów nie skomentowała doniesień, wiadomo jedynie, że odwiedzała go w Arizonie, gdzie mieści się ulubiony przez celebrytów ośrodek odwykowy. Kilka słów wyjaśnienia. Rzeczywiście istnieje zaburzenie nazywane” uzależnieniem od seksu”, choć oczywiście nie każdy, kto nie gustuje w monogamii akurat na to cierpi. Uzależnienie od seksu polega na tym, że człowiek nieustannie, kompulsywnie odczuwa potrzebę, jakby to ładnie powiedzieć, podarowania sobie satysfakcji, na każdy możliwy sposób, w nadziei, że poprawi to nastrój. Nie poprawia, więc próbuje znów i znów. Czy w wypadku Davida rzeczywiście o to chodzi, nie ma tak naprawdę znaczenia dla nikogo, oprócz niego i jego kobiet. Tak czy inaczej, sam uznał, że potrzebuje pomocy, wrócili do siebie, on twierdził w wywiadach prasowych i telewizyjnych, że jest wyleczony. Przenieśli się z Los Angeles do Nowego Jorku. Jak powiedział w jednym z wywiadów, to o wiele bardziej realne miejsce, więc sprzyja realnemu życiu. Dwa lata później, znów musiał przyznać, że powinien zacząć następną terapię.

Końcówka ich 17. letniego związku przypomina jako żywo scenariusz soap-opery. On się zarzekał, że owszem, od seksu jest uzależniony, ale jej nie zdradził. Ona, odpytywana w wywiadach twierdziła, że on jest w głębi duszy najlepszym człowiekiem, jakiego zna. W prasie pojawiły się doniesienia, że przyczyną ich ostatniej separacji był nie jego, a jej romans, który David odkrył przypadkowo zajrzawszy w komórkę żony zapełnioną więcej niż ciekawymi esemesami. Podejrzewany o ich autorstwo Billy Bob Thornton – pięć żon w tym Angelina Jolie, aktor, producent, muzyk – wydawał oświadczenia, że na mur beton nie jest przyczyną rozpadu małżeństwa Duchovnych. Odżyły plotki o romansie Davida z grającą agentkę Scully Gillian Anderson, Gillian się zarzekała, że choć rozumie zainteresowanie kobiet, to ona sama jest na wdzięki byłego agenta odporna, a on z kolei oświadczał, że byli i są jedynie friends with benefit.

Tea z dziećmi zamieszkała znów w Los Angeles. David kupił dla siebie mieszkanie tuż przy Central Park, na Manhattanie. Właśnie wydał swoją pierwszą książkę. Oprócz 8. tys. dolarów alimentów na dzieci oraz, dodatkowo, bieżącego pokrywania kosztów ich szkół i wakacji i innych potrzeb, musi wypłacać swojej byłej żonie 40. tysięcy dolarów miesięcznie. Tyle przyznał jej sąd. Głównie za stratę złudzeń.