Spotkanie przywódców siedmiu najbogatszych państw świata w bawarskich Alpach ostatniego weekendu ukazało zjednoczony front przeciw Rosji z powodu agresji wobec Ukrainy i to jeszcze zanim zaczęły się obrady.

Gospodyni spotkania kanclerz Angela Merkel powiedziała, że sankcje nałożone na Rosję mogą zostać złagodzone wyłącznie kiedy porozumienie pokojowe z lutego w Mińsku zostanie w pełni wprowadzone w życie. W tym samym tonie wypowiadali się pozostali przywódcy.
Przed obradami w pełym składzie, prezydent Barack Obama odbył rozmowy z kanclerz Merkel, po czym wydali komunikat, że sankcje nałożone na Rosję muszą być „jasno połączone z pełnym wykonaniem porozumień z Mińska”. W uzgodnieniu tego stanowiska główną rolę odegrał obok Merkel francuski prezydent Francois Hollande.

Japoński premier Szinzo Abe złożył wizytę w Kijowie po drodze na szczyt w Bawarii, po czym jego rzecznik powiedział, że „solidarność z Ukrainą” będzie wśród tematów rozmów następnego spotkania G-7 w Japonii a obecnie najważniejsze jest wypełnienie porozumienia z Mińska. Ostre stanowisko zajął brytyjski premier Dawid Cameron. Powiedział, że będzie naciskał aby państwa Unii Europejskiej były stanowcze w utrzymaniu sankcji, nawet jeśli niektóre z nich ucierpią z tego powodu, jak Grecja tracąca rosyjskie inwestycje i turystów. Cameron zaznaczył, że jego kraj, chociaż jest wielkim centrum finansowym, to energicznie reaguje przeciwko „popieranej przez Rosję agresji.” Podobnie wypowiedział się Stephen Harper, premier Kanady.

A przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk stwierdził, że dyskutować można tylko o zaostrzeniu sankcji, jeżeli porozumienie z Mińska nie będzie przez Rosję wykonane.
Było to drugie z kolei spotkanie G-7 w tym roku bez rosyjskiego prezydenta, którego usunięto z grupy w ubiegłym roku z powodu agresji na Ukrainę. USA i UE nałożyły ograniczenia finansowe na przesiębiorstwa rosyjskiej i niektórych obywateli tego kraju. Twierdzą, podobnie jak NATO, że w walce biorą udział rosyjscy żołnierze i sprzęt wojskowy, czemu Moskwa zaprzecza.

Spokoju przywódców G-7 zgromadzonych w zamkowym hotelu w Elau pilnowało 22 tysiące policjantów nie dopuszczając do wyznaczonego terenu kilkuset demonstrantów, jacy zwyczajowo protestują przy okazji takich szczytów. Uważają oni, że liderzy najbogatszych państw świata podejmują decyzje w interesie banków i wielkich korporacji a nie zwykłych ludzi. Ich krytykę wywołuje planowane porozumienie transatlantyckie o wolnym handlu między USA i Europą.

Obok twardego stanowiska zajętego w sprawie rosyjskiej agresji na Ukrainę – Polaków musi interesować postanowienie szczytu G-7 w odniesieniu do ocieplenia klimatu i rezygnacji z węgla przy wytwarzaniu energii. A te ustalenia nie są korzystne dla Polski, gdzie ogromna większość energii jest produkowana przez spalanie węgla.

Przywódcy najbogatszych krajów uzgodnili “dekarbonizację gospodarki globalnej w ciągu tego stulecia”. Obiecali obniżyć do roku 2050 emisję gazów cieplarnianych w „wyższej strefie” stanu 40 – 70 procent poziomu, jaki był w roku 2010.

Taka deklaracja nie spowoduje zamykania elektrowni węglowych w najbliższej przyszłości ani nie wpłynie na zmianę polityki wobec środowiska naturalnego. Takie założenia emisji gazów już się wprowadza w życie od jakiegoś czasu. Ale to oświadczenie ma swoją wagę. Po raz pierwszy oficjalnie przyjęto zasadę pełnej dekarbonizacji do końca bieżącego stulecia. Co prawda tak odległy czas nie ma znaczenia w bieżącej polityce, ma natomiast wpływ na planowanie budowy elektrowni, skoro pracują one czasem nawet dłużej, niż pół wieku.
Przed rozpoczęciem epoki uprzemysłowienia, w powietrzu znajdowało się przeciętnie 280 cząsteczek dwutlenku węgla na milion cząsteczek powietrza. Większość naukowców uważa, że jeżeli temperaturze powietrza wolno wzrosnąć o 2 stopnie Celsjusza, to stężenie CO2 musi być poniżej 400 cząsteczek na milion. Niestety, ten poziom został osiągnięty, w maju wyniósł 404. Co więcej, stężenie dwutlenku węgla rośnie. Według niektórych prognoz osiągnie poziom 600 do połowy stulecia. To odpowiada podniesieniu tempertury atmosfery ziemskiej o 4 do 5 stopni Celsjusza. Co gorsza, węgiel wymaga tysięcy lat na wyjście z atmosfery. Trzeba więc radykalnego ograniczenia emisji dwutlenku węgla, może nawet do zera, jeśli ma spaść stężenie CO2 w jakimś rozsądnym okresie. Tymczasem ONZ stwierdziło oficjalnie, że deklaracje państw członkowskich nie zapewniają wzrostu ocieplenia tylko o 2 stopnie Celsjusza; temperatura wzrośnie bardziej.

Pod koniec roku odbędzie się w Paryżu konferencja międzynarodowa, gdzie będzie omawiany nowy traktat dotyczący globalnego ocieplenia. Deklaracja szczytu G-7 o celach „dekarbonizacji” będzie miała znaczenie w trudnych negocjacjach, kiedy państwa, takie jak Polska będą zmuszane do przyjęcia polityki dobrej dla ludzkości, lecz szkodliwej dla krajowej gospodarki.