Najstarsze ze znanych scen przedstawiających Ukrzyżowanie – kulminacyjny punkt męki Jezusa – pochodzą z IV wieku.
Na bogato zdobionym sarkofagu Domitylli, z największego systemu rzymskich katakumb, nazwanych tak od jednego z członków wpływowej rzymskiej rodziny, który przeznaczył swą ziemię na miejsce pochówku chrześcijan, obok wielu płaskorzeźb znajduje się i scena przedstawiająca: krzyż, pod nim dwaj śpiący żołnierze, owi niefortunni strażnicy grobu. Na ramionach krzyża – ptaki, symbolizujące z największym prawdopodobieństwem, zmartwychwstanie. Wieniec i grecki monogram X (Ch) – dla Chrystusa i P (R) – dla zmartwychwstania. Jest to krzyż nagi, bez ukrzyżowanego, ale zdecydowanie wiąże się ze śmiercią i triumfem Jezusa.
Od pierwszych wizerunków chrześcijańskich krzyż zostaje ściśle powiązany z męką i zmartwychwstaniem Chrystusa, czyli zasadniczo staje się jakby metaforycznym skrótem głównego przesłania nowej wiary.
Nawet jeszcze na mozaice z V wieku znajdującej się w bazylice św. Jana na Lateranie, krzyż jest „pusty”. Ów krzyż jest Chrystusem czczonym przez Matkę Boską z jednej strony i Jana Chrzciciela – z drugiej oraz innych świętych w dalszej kolejności. Pierwsze wizerunki ukrzyżowania pojawiły się dopiero pod sam koniec V wieku.
Jezusa na krzyżu nie zawsze wyobrażano sobie jako męczennika w tunice na biodrach. Jeszcze w X wieku przedstawiono go na krzyżu w liturgicznych szatach, półnadzy byli złodzieje ukrzyżowani po obu jego stronach. Ponieważ zarówno w Biblii, jak i w późniejszych tekstach teologicznych Jezus często nazywany jest „kapłanem” (albo odpowiednikami tego słowa), dlatego przedstawiano go we wcześniejszym średniowieczu jako właśnie duchownego, kogoś, kto sprawuje wysoką (najwyższą?) funkcję w Kościele. A oznaką wizualną dystynkcji była stosowna liturgiczna szata.
Symbolizm Ukrzyżowania nabiera głębi i patosu dopiero gdzieś od XIII wieku. Do tego czasu bowiem Jezusa przedstawiano na krzyżu jako „Chrystusa zwycięskiego”: Ukrzyżowanie było najwyższym aktem odkupienia grzechów ludzkości oraz otwierało drogę do zmartwychwstania – nadziei zbawienia. Postać unosiła się na krzyżu, niekiedy zgoła zrywała się, jakby chcąc rozwartymi ramionami objąć ludzkość. Jezus „przebywał” na krzyżu spokojny, beznamiętny. Fizyczny ból i cierpienie nie dotykają jego boskiej osoby.
Zmiana nastąpiła niezauważalnie, choć w następnym wieku już przeważa „nowa” ikonografia z Jezusem na krzyżu, półnagim, z opuszczoną głową, skatowanym, cierpiącym, omdlałym.
Od strony teologicznej na malarstwo zachodnie wielki wpływ wywarły widzenia świętej Brygidy. Jej ekstatyczne wizje podsuwały sugestywne, „plastyczne” wyobrażenia scen przedstawionych w Piśmie świętym w sposób więcej niż skrótowy. W malarstwie nacisk zostaje położony na chrześcijańskie znaczenie pasji Chrystusa. Cierpienie, mękę, oddzielono od religijnego znaczenia zmartwychwstania i odkupienia; upraszczając – Chrystus umiera na krzyżu, a w osobnym akcie, późniejszym – zmartwychwstaje. Poprzednio mieliśmy do czynienia ze swoistym zmartwychwstaniem na krzyżu.
W jednej z wizji Matka Boska miała opowiedzieć Brygidzie o tym, co się działo pod krzyżem; „Kiedy jego serce było bliskie pęknięcia, całym jego ciałem wstrząsnął dreszcz, a broda opadła na pierś. Wtedy upadłam bez życia na ziemię”. Ten wysoce emocjonalny opis wywarł ogromny wpływ na malarstwo późnego Średniowiecza, kiedy artyści zaczęli się prześcigać w coraz makabryczniejszych detalach obrazowania sytuacji na Golgocie; szczytowym punktem tej tendencji może być „Ukrzyżowanie” Matthiasa Gruenewalda.
Podobne wyobrażenia, choć nie tak drastyczne, uwieczniano na obrazach, póki rada biskupów na synodzie w Trent (1545-63) nie wkroczyła i nie uregulowała przepisów odnośnie malarskiego przedstawienia sceny na Golgocie. Powołano się na słowa ewangelii św. Jana: „i stały podle krzyża Jezusowego matka jego…” (J. 19: 25); Matka Boska stała, a nie leżała zemdlona na ziemi.
Ta sama rada wtrąciła się do przedstawień Jezusa na krzyżu. Zgodnie z podwójną naturą (człowieczą i boską) Jezusa – a spór na ten temat więcej niż gwałtowny toczył się przez stulecia – zalecano raczej wyobrażenia Chrystusa „bolejącego”, a nie „cierpiącego”; bolejącego nad nieprawością ludzkiego rodzaju, ale nie cierpiącego z powodu mąk cielesnych.
Mniej więcej od końca XVI w. zaczęła się nowa praktyka malowania sceny Ukrzyżowania, co nie znaczy, że tu i ówdzie nie znajdziemy wyjątków, choć makabry tortury na krzyżu artyści raczej gremialnie zaczęli unikać. Może dlatego film Mela Gibsona „Pasja” wzbudził tyle kontrowersji; maltretowanie ciała ludzkiego, tortury, fizyczny wymiar męki nie pasował do wielowiekowej tradycji pasyjnej.
Ewangelia św. Jana wspomina o trzech Mariach obecnych pod krzyżem. Wymogi artystyczne były jednak innego rodzaju. Od samego początku malarskich przedstawień Ukrzyżowania nacisk kładziono nie tyle na dosłowny, co symboliczny charakter tej sceny. Pierwszymi tedy postaciami, które pojawiły się pod krzyżem nie są bynajmniej osoby wspomniane w ewangeliach, ale – o dziwo – owi dwaj rzymscy żołnierze, znani w hagiografii z imienia Longinus i Stefaton. Drugi to ten, który podał Jezusowi gąbkę umoczoną w occie; pierwszy przebił ciało ukrzyżowanego włócznią. Pomijając bogatszą symbolikę tych postaci i ich czynów, w średniowiecznej interpretacji nie było to, ściśle biorąc, przebicie. Według św. Jana „jeden z żołnierzów włocznią otworzył bok jego, a natychmiast wyszła krew i woda” (J, 19: 34)
Teologiczna wykładnia tego aktu podkreśla słowo „otworzył” – „ponieważ w ten sposób rozwarł bramy swego żywota, z którego wypłynęły sakramenty Kościoła, a bez nich nie ma wejścia w życie”. Wraz ze śmiercią Jezusa powstaje Kościół Powszechny.
Jednocześnie, zgodnie z tym rozumieniem, Ukrzyżowany przestaje być już najwyższym kapłanem (jak na pierwszych wizerunkach), ale staje się najwyższą świętością. Naturalną koleją rzeczy mistyka Ukrzyżowania kieruje uwagę na ową krew jako na największą świętość, jako element eucharystii. W przedstawieniach średniowiecznych rzymscy żołnierze znikają, zaś pojawiają się anioły zbierające krew Jezusa do naczynia, misy, kielicha, pucharu, gdyż już rodzi się legenda o świętym Graalu. Zaczyna się kult relikwii świętych.
Niekiedy też pod krzyżem pojawia się, choć rzadko, praojciec Adam. A wziął się tam stąd, że według hagiograficznych opowieści, którymi karmił się lud średniowieczny, krzyż stanął w miejscu pochówku Adama wygnanego z raju. Jego grzech, który spada na całą ludzkość, zostaje odkupiony po wiekach w tym samym miejscu.
Jest to nieczęsta legenda, tylko zaledwie wspomniana w „oficjalnym kanonie”, czyli w „Złotej legendzie” Jakuba de Voragine’a. W tym zbiorze opowieści religijnych i żywotów świętych znajdujemy natomiast inną historię: ziarno z rajskiego drzewa żywota, synowie Adama włożyli umarłemu ojcu do ust i z tego nasienia wyrosło drzewo, z którego później wyciosano Krzyż.
Stopniowo przestrzeń pod krzyżem zaludnia się, by niekiedy nawet uróść do ogromnego tłumu. Coraz więcej ludzi chce być obecnych w miejscu męki. Ale to już ma miejsce na późniejszych wizerunkach, które stały się ściśle biorąc obrazami, czyli po prostu naocznym przedstawieniem konkretnej sytuacji.
Czesław Karkowski