Prezydent Obama ułaskawiając 46 więźniów odsiadujących wyroki za przestępstwa bez użycia przemocy zwrócił uwagę na niesprawiedliwość amerykańskiego systemu karania i w długim przemówieniu zapowiedział reformę.

Statystyki są przerażające nie tylko dla przestępców ale także dla ludzi z poczuciem proporcji moralnej.
Stany Zjednoczone mają mniej niż 5 procent ludności świata a około jednej czwartej więźniów. To 2,3 miliona ludzi za kratami, w tym 1,6 miliona w więzieniach stanowych oraz 700 tysięcy w federalnych. W przeliczeniu na głowę mieszkańca, liczba więźniów wzrosła siedmiokrotnie od lat 1970. W tej proporcji Ameryka ma pięć razy więcej więźniów niż Wielka Brytania, dziewięć razy więcej niż Niemcy i 14 razy więcej niż Japonia. Jeden na 35 Amerykanów znajduje się albo w więzieniu, albo na warunkowym zwolnieniu albo pod dozorem policyjnym. Aż jedna trzecia Afroamerykanów płci męskiej w jakimś momencie życia trafi za kraty. Jedno na dziewięcioro dzieci murzyńskich ma jednego z rodziców w więzieniu.
Zwolennicy surowego karania dowodzą, że gdy rośnie wskaźnik więźniów, spada wskaźnik przestępczości. Zamknięci przestępcy nie mogą nękać praworządnych obywateli i zagrożenie więzieniem na pewno zniechęca wielu z nich do popełnienia przestępstwa. To prawda, ale nie cała. W latach 1980, wzrost liczby więźniów przyczynił się do spadku przestępczości dzięki „zdjęciu” łobuzów z ulic. Potem ten efekt osłabł. Przestępstwa przeciw własności spadły tylko o 12 procent, dzięki dłuższym wyrokom więzienia ale i to jest wątpliwe. Stany z większą liczbą więźniów wcale nie mają mniejszej przestępczości, niż tam, gdzie więźniów jest mniej. To co naprawdę odstrasza od popełnienia przestępstwa, to pewność, że szybko zostanie wykryte i szybko nastąpi kara. A nie długość kary.

Przestępstwa popełniają na ogół młodzi mężczyźni, tymczasem ciągle odsiadują wyroki, gdy już się zestarzeli. Liczba więźniów w wieku powyżej 50 lat potroiła się od 1994 roku. Wielu z nich przestało być niebezpiecznymi, natomiast drogo kosztują podatników. Przeciętnie 68 tysięcy dolarów rocznie na głowę więźnia. Im dłużej przebywają za kratami, tym trudniej przystosować im się do życia na wolności. Masowe więziennictwo przyczynia się do rozpadu ubogich rodzin, zwłaszcza czarnych. Wśród Afro-Amerykanów w wieku 25 – 54 lat przypada 83 wolnych mężczyzn na 100 wolnych kobiet. To jeden z powodów, że tak wiele jest murzyńskich samotnych matek. Ojcowie za kratami nie mogą łożyć na swoje dzieci, a kiedy wyjdą na wolność, w wielu stanach trudno im znaleźć pracę.
Barack Obama jest pierwszym urzędującym prezydentem, który udał się z wizytą za kraty, w El Reno Federal Correction Institution w stanie Oklahoma. Prawdopodobnie dlatego, że sam jest czarny więc łatwiej mu przychodzi współczucie. Powiedział wtedy w El Reno, że pewni młodzi ludzie trafili do więzienia za błędy, „które nie różnią się od błędów, jakie ja popełniałem.” Obama wezwał, aby dać sędziom więcej swobody w orzekaniu kar dla narkomanów nie uciekających się do przemocy. Dobrze, że John Boehner, Spiker Izby Reprezentantów poparł refomę wyroków za tego rodzaju przestępstwa. Dzięki temu można będzie rzeczywiście coś zdziałać. Reforma ta leży w kompetencjach Izby ale zmniejszy to liczbę więźniów tylko w małym stopniu. Przestępcy tego rodzaju stanowią około jednej piątej więźniów, i niecałe 15 procent więźniów amerykańskich przebywa w placówkach federalnych. Większe znaczenie miałoby zmniejszenie długości kary za gwałtowne przestępstwa podlegające jurysdykcji poszczególnych stanów. A to będzie dużo trudniej uzyskać.
Skąd wzięło się tylu więźniów na „ziemi ludzi wolnych” jak głosi hymn Stanów Zjednoczonych? W latach 1980 zaczęła rosnąć fala przestępczości. Prokuratorzy zaczęli posyłać za kraty coraz więcej kryminalistów i na dłuższe wyroki. Dla celów tak zwanej „wojny z narkotykami” określono ściśle długość kar i ograniczono swobodę sędziów w ich nakładaniu. Z tego powodu wzrósł o 20 procent wskaźnik uwięzionych. A wyższe wyroki za gwałtowne przestępstwa spowodowały wzrost wskaźnika o połowę. W latach 1984 – 2009 wyrok sądów stanowych za morderstwo wzrósł średnio o pięć lat, za gwałt o trzy lata, za rabunek o półtora roku a za włamanie o pół roku. Jeśli liczba więźniów ma wyraźnie spaść, trzeba zmniejszyć kary także za te przestępstwa.
Wielu Amerykanów uważa, że surowe wyroki są sprawiedliwą zapłatą za złamanie prawa. Nie jest to jednak logika bez zarzutu. Zamknięcie w więzieniu pozbawia wszelkich wolności. Trzeba tu zachować zasadę proprocjonalności. Kara powinna odpowiadać winie. Kiedy ktoś popełnia przestępstwo zasługujące na pięć lat kary, a siedzi za kratami dziesięć, wtedy państwo kradnie mu pięć lat życia jak porywacz, który trzyma swe ofiary pięć lat w piwnicy. Niesprawiedliwość przestępstwa zostaje powiększona o niesprawiedliwość kary. Niemal cały świat odkrył już tę prawdę. Ameryka zaczyna odkrywać ją dzięki prezydentowi Obamie.