Przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: „Skąd to u Niego? I co za mądrość, która jest mu dana? I takie cuda dzieją się przez jego ręce. Czy nie jest to cieśla syn Maryi?, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją także u nas Jego siostry? I powątpiewali o nim. A Jezus mówił im: Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”. I nie mógł zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich.
Mk 6, 1-5
Dzisiejsze rozważania rozpocznę od przypowieści anonimowego autora. „Pewnego razu, doświadczony życiem profesor miał wykład na temat dobrze wykorzystanego czasu. Dla zobrazowania tego problemu przeprowadził następujący eksperyment. Postawił przed studentami duży dzban. Następnie włożył do niego 12 kamieni wielkości piłki tenisowej, które wypełniły dzban aż po brzegi. Następnie zapytał studentów: „Czy dzban jest już pełen”. Wszyscy odpowiedzieli: „Tak”. Po chwili milczenia profesor zapytał ponownie: „Na pewno?”. Studenci trwali przy swoim zdaniu. Profesor tym razem zaczął dosypywać drobny żwir i potrząsać dzbanem. Żwir zajął miejsce między kamieniami. Studenci na ponowione pytanie profesora: „Czy dzban jest pełen?” nie byli tacy pewni. Jeden z nich odpowiedział:
„Prawdopodobnie nie”. „Bardzo dobrze”- odpowiedział profesor i wsypał do dzbana piasek, który zajął wolną przestrzeń między kamieniami i żwirem. Po czym ponownie zapytał: „Czy dzban jest pełen?”. Tym razem, studenci bez wahania odpowiedzieli: „Nie”. „Dobrze”- odpowiedział profesor. I tak, jak studenci się spodziewali, wziął butelkę wody i wypełnił dzban po brzegi. Profesor spojrzał na studentów i zapytał: „Jaką prawdę ukazuje nam ten eksperyment?” Jeden z nich odpowiedział: „Jeśli nawet nasz kalendarz zajęć jest zapełniony, to możemy dorzucić jeszcze więcej, więcej zrobić”. „Zła odpowiedź. Tu chodzi o coś innego – powiedział profesor – Jeśli nie włożymy na samym początku kamieni do dzbana, to później będzie to niemożliwe”. Studenci zrozumieli intencje profesora, który zadał im kolejne pytanie: „Co stanowi kamienie w waszym życiu? Wasze zdrowie? Wasza rodzina? Przyjaciele? Realizowanie marzeń i pasji? Zdobywanie wiedzy? Odpoczynek? Albo jeszcze coś innego?…
Należy zapamiętać, że najważniejsze, aby na początku włożyć kamienie do dzbana życia, w przeciwnym wypadku ryzykujemy przegraną. Jeśli na pierwszym miejscu będziemy wypełniać nasze życie drobiazgami i nie będziemy mieć wystarczająco dużo czasu, by poświęcić go na najważniejsze sprawy, wtedy musimy liczyć się z przegraną. A zatem musicie sobie zadać pytanie – Co stanowi kamienie w waszym życiu? Następnie, włóżcie je na samym początku do waszego dzbana życia”.
Wróćmy do pytania postawionego w tytule: „Co stanowi kamienie w twoim życiu?” W odpowiedzi często posiłkujemy się wypowiedziami ludzi, którzy do czegoś doszli i stanęli w obliczu ostatecznego podsumowania swojego życia. Kilka miesięcy temu cytowałem w ramach coniedzielnych rozważań wypowiedź Steve’a Jobs’a, charyzmatycznego twórcy potęgi Apple, który zmagał się z rakiem i przed swoją śmiercią zapisał kilka refleksji, co w życiu jest najważniejsze. Obecnie krąży w Internecie wpis pod tytułem: „Ostatnie słowa Steve’a Jobsa”. W rzeczywistości tych słów nie wypowiedział Jobs, chociaż mogą one być inspirowane ostatnimi wypowiedziami biznesmena i wynalazcy. Jednak popularność tego wpisu świadczy, że wiele osób upatruje w tych wartościach najgłębszy sens swojego życia, mówiąc językiem poprzedniej przypowieści uważa je za „kamienie swojego życia”.
A zatem posłuchajmy sparafrazowanych przez nieznanego autora słów Stevena Jobsa: „Osiągnąłem szczyt sukcesu w biznesie. W oczach innych, moje życie stało się symbolem sukcesu. Jednak oprócz pracy, mam niewiele radości. Bogactwo nie robi już na mnie żadnego wrażenia. W tej chwili, leżąc na łóżku szpitalnym i rozpamiętując całe życie, zdaję sobie sprawę, że wszystkie osiągnięcia i bogactwa, z których kiedyś byłem tak dumny, stały się nieistotne w obliczu mojej rychłej śmierci. Kiedy w ciemności, patrzę na zielone światła urządzenia do sztucznego oddychania i słyszę jego mechaniczne dźwięki, czuję oddech zbliżającej się śmierci. Dopiero teraz rozumiem, że nawet jeśli zgromadzisz dużo pieniędzy, nagle chcesz realizować cele, które nie są związane z bogactwem. Jest coś ważniejszego: miłość, sztuka, marzenia z twojego dzieciństwa.
Nie, nie uganiaj się za bogactwem, to może robić tylko osoba tak zakręcona jak ja.
Bóg stworzył nas, aby każdy mógł poczuć miłość w sercu, a nie biegał za złudzeniami budowanymi przez sławę i pieniądze, tak jak ja to robiłem w moim życiu. Teraz wiem, że nie mogę zabrać ich ze sobą. Jedyne co się liczy to wspomnienia wzmocnione miłością.
To jest prawdziwe bogactwo, które będzie szło za tobą; będzie ci towarzyszyło, da siłę i światło, które cię poprowadzi. Miłość nie zna granic. Będzie ci towarzyszyć nawet poza granice życia. Przeniesie się tam, gdzie chcesz się udać. Dąż do osiągnięcia celów, które sobie wyznaczasz. Wszystko jest w twoim sercu i w twoich rękach. Które łóżko jest najdroższe na świecie? Łóżko szpitalne. Jeśli masz pieniądze, możesz zatrudnić kogoś do prowadzenia twojego samochodu, ale nie jesteś w stanie zatrudnić kogoś, kto zabierze chorobę, która cię zabija. Rzeczy zagubione można odnaleźć. Ale jest jedna rzecz, której nigdy nie można znaleźć, gdy ją stracisz – życie. Niezależnie od tego, na jakim etapie życia jesteśmy teraz, w końcu będziemy musieli zmierzyć się z chwilą, gdy kurtyna opadnie. Szanuj swoją rodzinę, kochaj współmałżonka, szanuj znajomych…
Traktuj wszystkich dobrze i dbaj o przyjaźnie”.
W „dzbanie naszego życia” oprócz wyżej wspomnianych „kamieni” musi być najważniejszy, o którym w Dziejach Apostolskich czytamy: „On jest kamieniem, odrzuconym przez budujących; tym, który stał się głowicą węgła”. Tym kamieniem jest Jezus Chrystus. Doświadczył tego między innymi polski aktor Radosław Pazura, który mówi: „Dzięki temu, że jestem otwarty na Boga, wiem, którą drogą powinienem iść, co powinienem w sobie eliminować, a na co się otwierać i jak produkować dobro. I tak też robię w swoim zawodzie i w różnych sytuacjach. Często popełniam błędy, ale jeżeli one są, to one też mnie budują. Wierzę, że dzięki modlitwie, którą odmawiam regularnie, każdą swoją pracę wykonam właściwie, rzetelnie i że to będzie miało sens, wymiar oraz określoną wartość”.
I tak dochodzimy do ewangelicznego podsumowania. Jezus jako znany nauczyciel, cudotwórca, wrócił do rodzinnego Nazaretu i zaczął nauczać w synagodze. Jego ziomkowie pamiętali, że mieszkał wśród nich, znali Jego krewnych, wiedzieli, jakim był dzieckiem, młodzieńcem. Wielokrotnie z nim rozmawiali, razem z Nim jedli, widzieli, jak pracuje, wspólnie z Nim odpoczywali, czytali Torę, modlili się. A teraz Jezus staje przed nimi jako Syn Boży. Mieszkańcom Nazaretu przeszkadzało, że Jezus był taki „zwyczajny”, a oni spodziewali się, że zachwyci niespotykanymi cudami. I tym sposobem odrzucili najważniejszy „kamień” swojego życia.
Dzisiaj także wielu osobnom przeszkadza to, że chrześcijaństwo jest takie zwyczajne, pozbawione spektakularnych cudów, głębokich mistycznych przeżyć. To wszystko ominęło mieszkańców Nazaretu, bo zabrakło wiary: „I nie mógł zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”.
W ich dzbanie życia były różne „kamienie”, ale zabrakło najważniejszego i tak rozminęli się ze zbawiającym Bogiem. Czy w naszym dzbanie życia jest najważniejszy „kamień?”
ks. Ryszard Koper