Jedenastu zaś uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: „Dana mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem. A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
(Mt. 28, 16- 20).

 

 

Wiele lat temu z polecania Chrystusa: „Idźcie, więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” spłynęła na nasze głowy woda chrztu świętego i zostały wypowiedziane słowa: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. Takie były, najczęściej nieświadome, początki naszej wiary w Boga w Trójcy Jedynego. Byli wtedy przy nas nasi rodzice i chrzestni, którzy zobowiązali się wobec Boga i całego kościoła, że zrobią wszystko, aby ten skarb wiary nie tylko zachować w swoim dziecku, ale także go rozwinąć. To oni pierwsi pomagali nam kreślić znak krzyża na czole i wypowiadać nie-zrozumiałe słowa wyznania wiary w Trójcę Świętą. Później w ten proces włączyli się księża, katecheci, nauczyciele. Nasza wiara w Trójcę zamykała się w coraz to nowych znakach i symbolach. Znak krzyża i wyznanie wiary w Trójcę są najważniejszymi znakami naszej przynależności do Chrystusa.
Tym wyznaniem witamy budzący się dzień i przychodzącą noc. Ten znak kreślą bardzo często rodzice nad swymi dziećmi, gdy wyruszają one w daleką drogę, czy też idą do ołtarza, aby ślubować przed Bogiem dozgonną miłość małżeńską. Tym znakiem żegnam wiernych, gdy wychodzą z kościoła, jak też, gdy ich odprowadzam na miejsce wiecznego spoczynku. Stając wobec tajemnicy Trójcy Świętej, unikamy nieraz głębszego wniknięcia w nią, a zatrzymujemy się na symbolice i znakach zewnętrznych. Takie podejście rodzi niebezpieczeństwo nieskorzystania w pełni z łask, które płyną z tej tajemnicy, a które są nieodzowne w naszym duchowym rozwoju. Może być tak jak w poniższym wydarzeniu.

Jeden z misjonarzy przyjechał z Afryki do Anglii na krótki urlop. Spacerując po rodzinnym mieście zobaczył w jednym ze sklepów piękny zegar słoneczny. Pomyślał sobie, że byłby to wspaniały prezent dla mieszkańców afrykańskiej wioski, a także ułatwienie pracy misyjnej. Jego podopieczni po odpowiednim pouczeniu dowiedzieliby się czym są godziny, co to znaczy przyjść do kaplicy misyjnej na odpowiedni czas. Misjonarz kupił zegar i zabrał ze sobą do Afryki. Wódz plemnia zadecydował, że tak piękne urządzenie powinno być zainstalowanie na środku wioski. Mieszkańcy nigdy nie widzieli czegoś podobnie pięknego w swoim życiu. Jeszcze bardziej byli zauroczeni, gdy misjonarz wyjaśnił im na czym polega działanie tego urządzenia. Zadowolony ze swego pomysłu misjonarz, nie spodziewał się tego, co stało się kilka dni później. Otóż, mieszkańcy wioski zebrali się razem i podjęli decyzję wybudowania dachu nad zegarem słonecznym, aby go uchronić przed deszczem i słońcem. W ciągu kilku godzin wybudowano zadaszenie. Zegar słoneczny stał się bezużyteczny. Można było podziwiać tylko jego piękno.

 

Jeżeli Tajemnicę Trójcy Świętej potraktujemy jako ozdobnik naszej wiary, który szczelnie okryjemy znakami i symbolami, to wtedy może stać się dla nas jak zegar słoneczny pod dachem. Bóg objawiając człowiekowi tajemnicę swego istnienia chce, aby człowiek w nią wnikał, poznawał i czerpał z niej moc potrzebną na drodze pielgrzymowania ku swemu przeznaczeniu. Każda objawiona przez Boga prawda odkrywa przed nami niezgłębione piękno bożej obecności wśród nas. Może to pojąć człowiek wrażliwy i otwarty na to piękno. Rutyna, przyzwyczajenie, szablonowość czynią człowieka obojętnym na te sprawy. Nieraz potrzebny jest wstrząs, aby człowiek na nowo odkrył piękno świata i jego Stwórcę.

Ilustracją tego problemu są przeżycia opisane przez Sarah Ban Brreathnach w książce pt. „Romancing the Ordinary”. Pewnego dnia Sarah była z mężem na obiedzie w restauracji. Nagle spadł na stół duży kawał sufitu. Kobieta została poważnie zraniona w głowę. Miało to wiele negatywnych skutków. Nie mogła patrzeć na światło. Nawet najcichszego muzyka powodowała zawroty głowy. Nie mogła prowadzić najprostszej rozmowy. Nie była w stanie ubrać się sama. A najbardziej bolesne było dla niej to, że nie mogła opiekować się swoją dwuletnią córeczką. Sarah pisze: „Ten trudny czas dał mi szansę pełniejszego odkrycia rzeczywistości nadprzyrodzonej. Boskość możemy odnaleźć w czasie i okolicznościach, w których najmniej się tego spodziewamy. Mojżesz spotkał Boga w gorejącym krzaku. Ja odkryłam Go pełniej przez zapach unoszący się nad miską domowej roboty spaghetti. Miesiąc po wypadku, zapach ulubionego makaronu był pierwszym bodźcem zewnętrznego świata, który poprzez zmysł węchu dotarł do mnie. Nie wierzyłam swojemu powonieniu. Z niedowierzaniem podążałam do kuchni za obcym, ale bliskim mi zapachem czosnku, cebuli, pomidorów i papryki. Nie posiadałam się z radości i zdumienia. Czułam się jakbym stała na świętej ziemi we własnym domu. Odkryłam cud świętości w zwykłej rzeczywistości. Od tego momentu moje życie zmieniło się na zawsze. Byłam wdzięczna, że mogłam czuć zapachy zwykłego życia. Wszystko dookoła było ekscytujące. Poszłam do łazienki i otworzyłam słoik kosmetyków Vicks VapoRub. Tak, to eukaliptus. Następnie znużyłam twarz w świeżo upranych ubraniach i łapczywie wdychałam zapach świeżego prania. Przez następne szczęśliwe tygodnie odkrywałam piękno życia, tak jak moja mała córeczka. Coraz pełniej odzyskałam zmysły smaku, słuchu, wzroku i dotyku. Każdy odzyskiwany zmysł napełniał mnie zachwytem i wyciskał łzy wzruszenia i wdzięczności. Byłam jednocześnie zdumiona i zawstydzona, że do tej pory byłam tak niewdzięcznie ślepa na dary otrzymane z wysoka”.

 

Na co dzień jesteśmy zanurzeni w zadziwiającej rzeczywistości bożej. Bóg ciągle objawia się człowiekowi na miarę naszych możliwości pojmowania i otwarcia na rzeczywistość nadprzyrodzoną. Człowiek odkrywając Boga poznaje nową rzeczywistość, która może go zauroczyć i olśnić jak to było w przypadku Sarah.

Z zamierzchłej przeszłości wiemy, że człowiek odkrywał Boga bardzo mgliście, oddając Mu cześć w dziełach stworzenia lub szukaniu Go na drodze wiary w wielobóstwo. Przełomowych momentem w dziejach ludzkości było objawienie ze strony Boga i poznanie ze strony człowieka, że jest jeden Bóg, Pan wszechrzeczy. Do Mojżesza Bóg powiedział: „Poznaj dzisiaj i rozważ w swym sercu, że Pan jest Bogiem, a na niebie wysoko i na ziemi nisko nie ma innego”.

W Chrystusie Bóg dokonuje jeszcze pełniejszego objawienia samego siebie. I to właśnie w Nim dokonało się objawienie tajemnicy wewnętrznego życia Boga. Jest jeden Bóg, ale w trzech osobach: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Jezus objawił, że Bóg jest Ojcem jako Stwórca wszystkiego i jest Ojcem w relacji do swego Jedynego Syna. Jest to relacja miłości. Bóg z miłości rodzi Syna, zaś miłość ojcowska i synowska uosabiają się w Duchu Świętym. „Z prawdy o Trójedyności Boga wynika dla nas i wszelkich stworzeń ważne stwierdzenie: Bóg kocha kosmos miłością wewnątrztrynitarną, a więc miłością tak wielką jak sam Bóg. Co więcej, prawda o Ojcu i Synu może być przyjęta przez ludzi tylko dzięki Duchowi Świętemu, który objawienie się Boga w Jezusie Chrystusie ukonkretnia się w Kościele („Wyznawać wiarę”).

Tajemnica Trójcy Świętej jest zaproszeniem człowieka do pełniejszego udziału w wewnętrznym życiu Boga, które przybiera formę zbawiającej miłości.

 

ks. Ryszard Koper