Muszę wyrzucić zbędne fotografie, gazety przeze mnie redagowane i pisma z artykułami, które zatrzymałem, bo z różnych powodów mnie interesowały. Ciężko mi wyrzucić stare pocztówki z pozdrowieniami i życzeniami oraz stare listy. Jakże nieraz piękne! Powinienem jednak wyrzucać, bo już tonę w archiwaliach. Wszystkie szuflady mam zapchane, wszystkie blaty pozajmowane, biurko zawalone, podłoga pod nim też a z sekretarzyka wysypuje się wszystko, łącznie z dokumentami i ołówkami. Każde porządkowanie i każda selekcja kończy się jednak pozostawieniem wielu rzeczy i dalszym przekładaniem ich z miejsca na miejsce. A tegoż miejsca już nie ma, po prostu nie ma! I kiedyś będę musiał się z tym archiwum jakoś uporać. Nie jestem na tyle znany, żeby jakieś muzeum było nim zainteresowane. Kiedy teraz upycham do szuflad moje artykuły, nie mogę uwierzyć, że już tyle ich napisałem. Niektórych już nie pamiętam, podobnie jak i wywiadów, które zrobiłem. A tu jeszcze tyle notatek, zeszytów i kalendarzy z zapisami. Może rzeczywiście już pora spisać własne dzieje? Namawia mnie do tego wielu czytelników. Do pisania dziennika nakłaniał mnie sam papież Jan Pawel II. I te moje obecne „Kartki z przemijania” są rodzajem dziennika właśnie, pisanego z myślą o danej mu obietnicy. Dziennika nie redaktorskiego, nie publicystycznego, nie funkcyjnego a osobistego. Nie piszę w nim o wszystkim, tylko o tym, na co chcę zwrócić uwagę czytelników. Odnotowuję również wydarzenia, które z różnych powodów wydają mi się istotne. Owszem, czasem daję upust swym emocjom, takim jak zachwyt, fascynacja, oburzenie, złość. Ponosi mnie, kiedy widzę czyjąś krzywdę i zwycięstwo zła nad dobrem oraz kłamstwa nad prawdą. Boli mnie niedostrzeganie lub zamilczanie ludzi wartościowych, którzy nie robią kariery, nie mają parcia na media ani potrzeby samolansowania się. Jakże często są przesłaniani przez ludzi, którzy zawsze pchają się na pierwszy plan lub są pupilkami różnych decydentów. Nie godzę się na kult niewiedzy. Wściekam się, kiedy widzę promocję głupoty, bezmyślności i nijakości. A widzę je często. Nie rozumiem, dlaczego głupich ludzi czynimy sławnymi, a zdarza się tak niemal wszędzie. Cieszę się, że udało mi się w tychże „Kartkach” napisać o wielu wartościowych osobach, które z różnych powodów powinny być utrwalone w słowie.
$
Sprawiedliwości nie ma, o czym się ostatnio ponownie przekonałem. I jak zawsze w tej sytuacji pocieszyłem się listem profesora Tadeusza Kotarbińskiego do Antoniego Słonimskiego. Otóż na wieść, że legendarnego felietonisty nie wolno nigdzie drukować i nigdzie nie można wymieniać jego nazwiska, profesor napisał tak – „Mistrzu, wprawdzie został Pan skazany na nieistnienie, ale za to znalazł się Pan w bardzo dobrym towarzystwie – takim jak Bóg i Sprawiedliwość”.
$
Zmarł Richard Pipes znakomity znawca Rosji i historyk sowieckiego totalitaryzmu. Jeden z najmądrzejszych ludzi, jakich widziałem w swym życiu. Jego trylogia – „Rosja carów”, „Rewolucja rosyjska” i „Rosja bolszewików” miały zasadniczy wpływ na moje postrzeganie, nie tylko rewolucji bolszewickiej, ale rewolucji w ogóle, jako procesu społeczno-politycznego. Pipes nie miał złudzeń co do uczciwych intencji Rosji wobec świata, szczególnie świata zachodniego. Był jednym z niewielu współczesnych historyków, którym ufałem i z których opiniami liczyłem się najbardziej.
$
Do historyków, którym ufam należy profesor Timothy Snyder. Miałem zaszczyt poznać go osobiście i przeprowadzić z nim długi wywiad, nie tylko o tragicznej historii naszej części Europy, ale i o nauczaniu historii, i o sposobach pisania o niej. Przy innej okazji rozmawialiśmy także o kwakrach, albowiem Tim należy do tej arcyciekawej społeczności religijnej, zupełnie nam nie znanej. A szkoda, bo czyni ona rzeczy wspaniałe. Ostatnio ukazała się w Polsce jego książka „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”. Jest to arcymądry podręcznik przestrzegający przez dyktaturą i totalitaryzmem. Jest on również kwintesencją dotychczasowych badań Snydera, pojmującego swoją pracę, z jednej strony jako dochodzenie do najobiektywniejszej prawdy i dzielenie się ną, z drugiej zaś jako przestrogę właśnie. Książka, a właściwie epigramatyczna książeczka w wydaniu kieszonkowym, jest napisana tak, że może dobrze ją zrozumieć nawet słaby uczeń liceum. Czyta się ją jak katechizm a zalecenia autora brzmią jak postulaty Pana Cogito z poematów Herberta. Oto przykłady – „Nie bądź z góry posłuszny”, „Strzeż się państwa jednopartyjengo”, „Dbaj o język”, „Wierz w prawdę”, „Bądź dociekliwy”, „Bądź tak odważny, jak potrafisz”, „Gdy nadejdzie niewyobrażalne, zachowaj spokój”. Sposobię się do kolejnej rozmowy z Timem, pytań bowiem przybywa. A on odpowiada nader istotnie.
$
Algierski pisarz Boualem Sansal w swojej najnowszej książce „2084. Koniec świata” opisuje życie na Zachodzie pod dyktaturą radykalnych muzułmanów. Spotkała się ona z żywym zainteresowaniem w krajach Zachodniej Europy. W Szwecji sprzedano na pniu ponad 300 tysięcy egzemplarzy. W wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Welt am Sonntag” Sansal powiedział – „Europa jest skończona. Czeka ją islamska dyktatura. Islamiści dzielnie walczą o to, w co wierzą. Europejczycy nie wierzą w nic”. Gdy rząd w Algierii przepędził wojujących islamistów z kraju, pojechali do Niemiec i poprosili tam o azyl polityczny. I oczywiście go otrzymali.
$
Jeśli myślicie, że najwięcej bezdomnych osób w Berlinie pochodzi z Afryki i Bliskiego Wschodu, to się mylicie. Władze tego miasta wraz z wolontariuszami i organizacjami opiekuńczymi podały, że ponad połowa z nich to Polacy. Jest ich aż kilka tysięcy. Dane te potwierdziła berlińska policja, twierdząc, że niektórzy nie mają domu już od kilkunastu lat. Najwięcej bezdomnych rodaków można spotkać w pobliżu Dworca ZOO. Ja ich widuję także po zachodniej stronie Bramy Brandenburskiej, gdzie w ciągu dnia zapijają się piwem na pobliskich ławkach parkowych a później na tychże ławkach śpią. A bywa, że i pod nimi.
$
Nasze rodaczki w oczach cudzoziemców dość często uchodzą za atrakcyjne partnerki lub żony, natomiast nasi panowie nie są atrakcyjni dla cudzoziemek. Nienowe to spostrzeżenie, ale jakoś nikt się nad tym nie zastanawia. W Polsce też nieczęsto są atrakcyjni. I na ogół nie są mądrzejsi od kobiet. A tak w ogóle, to Polska jest kobietą – jak powtarzał w rozmowach ze mną książę redaktor Jerzy Giedroyc. Europejki wychodzące za mąż za Polaków to rzadkość. Podobnie jest z Amerykankami i Kanadyjkami.
$
Marlena Dietrich – „Kobiety z reguły starają się sprawić, by mężczyzna się zmienił; przerobiony zaś przestaje im się podobać”.
Andrzej Józef Dąbrowski