Nie pisz więcej o kotach. Powiedział Józef Hrabczak. Siadając ciężko na krześle w zaprzyjaźnionej aptece. Gdzie kolejki ustawiają się z receptami. Na życie. Na wieczną bolączkę. Nieprzystosowanie. Nostalgię. I inne dolegliwości. Imigrantów. Z których to miasto uczynione. Bardziej niż ze szkła. I kamienia. Tym trudniej uwierzyć w łapanki, jakie podobno siły federalne, wysłane przez Pomarańczowego Człowieka, przeprowadzają w metrze linii 7. Podobno zatrzymują podejrzanie wyglądających. Głównie Latynosów – relacjonuje amerykański znajomy. Nie masz się o co martwić – mówi. Masz dobry wygląd – dodaje. Ostatnie zdanie brzmi jak wyjęte z książki do historii. O okupowanej Warszawie. Gdzie po aryjskiej stronie mogli przebywać tylko odpowiednio biali, jasnowłosi. Albo z „dobrymi papierami”. Zielona karta, Kenkarta. Że analogie za daleko idące? Jak pisał poeta: Zależy z której strony drzwi jest klucz.

Nie pisz więcej o kotach. Powiedział Józef Hrabczak. Podrapał się po siwej głowie. Niedbale poprawił kolorowy szal. Dzień był dopiero w powijakach. Słońce odsłoniło zimowe spustoszenie. Wydobyło spod śniegu resztki. Niesprzątnięte psie odchody. Śmieci. Ze sklepu na rogu zdjęto szyld polskiego producenta czekolady. Znajomy umieścił zdjęcie na Facebooku. Zardzewiała tabliczka „Słodycze Wedel” oparta o okno wystawowe. Do góry nogami. Z osypującą się ramą. Świat stanął na głowie – podpisałam fotografię. Komentarz opatrzyłam emotikonem. Nie będąc pewną, czy proces gentryfikacji polskiej dzielnicy jest tylko złym i smutnym. Wielu przecież zostało milionerami sprzedając domy nie pierwszej młodości z wielokrotnym zyskiem. By młodzi beneficjenci funduszy powierniczych mogli realizować swoje fantasmagorie o przebudzeniu i świadomym życiu. Przy indywidualnie parzonej organicznej kawie z mlekiem sojowym. I bezglutenowym ciastku. Potomkowie górali spod samiuśkich Tater, dawni klienci Łomżynianki, prawnukowie Czesia z Grajewa mogą nareszcie konsumować amerykański sen; rozsiadając się wygodnie w pokrytych ochronnym plastykiem fotelach gdzieś w Pensylwanii albo na Florydzie.

Nie pisz więcej o kotach. Powiedział Józef Hrabczak. Pisz o Demarczyk – radził redakcyjny kolega. Bądź piewcą kultury wysokiej. Upominaj się o Himalaje sztuki. „Czy chciałabyś aby Twoje dzieci wyśpiewywały takie wulgaryzmy i uprawiały taką „sztukę” jak Maria Awaria? Czy chciałabyś, aby Twoja córka wyglądała jak Peszek i śpiewała o wzwodach członków”? – pytał. Gdybym miała córkę (jak w „Misiu” A gdyby tu było nagle przedszkole w przyszłości i wasz synek mały tędy przechodził…) to nie miałabym nic przeciwko temu, by była odważną, bezkompromisową, niezależną, wyrazistą, frenetyczną, zdolną, jakąś. Czas grzecznych dziewczynek się skończył. A sztuka naszego pokolenia, nawet jeśli często miałka, żadna, bez treści, nie może być zastąpiona klasyką, z którą nie rezonujemy, na którą nie odpowiadamy. Jest jednak coś smutnego w konstatacji przedstawiciela ustępującej generacji, że obecni 40- latkowie i młodsi, nie potrafią zrobić w sztuce niczego wartego uznania. Przypomina miotanie się zdezorientowanego rodzica, który próbuje siłą zaprowadzić syna do fryzjera, by ten ściął mu długie włosy, a potem w napadzie szału zdziera zeń neonowe koszule w kwiaty i próbuje wcisnąć w garnitur. I krawat.

Nie pisz więcej o kotach. Powiedział Józef Hrabczak. O kotach pisali inni. Konwicki, Bułhakow i T. S. Eliot. „Po paru latach, jakie od dnia stworzenia przeszły, dziś już jasno widać, że Panu Bogu poza kotami nic się do końca nie udało. Koty są stworzeniami skończonymi, reszta świata, łącznie z psami, jest wadliwa. Taki jest obiektywny stan rzeczy i daremnie jest, i nie należy nań się uskarżać”. To Pilch. Oscar Wilde uważał, że „ludzi można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby poszkodowane przez los”. Charles Bukowski twierdził, że „fajnie mieć gromadę kotów. Jeśli czujesz się źle, po prostu patrzysz na koty i czujesz się lepiej, bo one wiedzą, że wszystko jest jak jest. Nie ma się czym podniecać. Po prostu wiedzą. Są zbawicielami. Im więcej masz kotów, tym dłużej żyjesz. Jeżeli masz sto kotów, będziesz żył dziesięć razy dłużej, niż gdybyś miał dziesięć. Któregoś dnia zostanie to odkryte”. A wtedy będą przepisywać koty na receptę. Tymczasem przygotuj się na służbę. Wstawanie o piątej nad ranem celem napełnienia miski, a czasem li tylko szturchnięcia jej nogą, bo przezornie została napełniona wieczorem, lecz Król Cecyl I, w koronie z papieru, jakoś to przeoczył, jakoś nie zauważył. Musiał więc zbudzić poddanych przeraźliwym jękiem odzieranego ze skóry, by podążyli karnie w kierunku jadłodajni i pokazali, gdzie leżą konfitury. A leżą zawsze w tym samym miejscu. Również o piątej nad ranem. Szczególnie o piątej nad ranem. Lecz wielkopańskie maniery, bezpańskiego jeszcze niedawno, kota są nie do wyrugowania. Zresztą, nikt przy zdrowych zmysłach nie próbuje tresować władcy.

Nie pisz więcej o kotach. Powiedział Józef Hrabczak. Patrz na nie. Jak polują na nic. Odwracają głowę na dźwięk twojego głosu. Zastygając na płocie w pozie dostojnej acz nie wyćwiczonej. Rozmawiaj z nimi. Opowiadaj życie. O którym zdają się wiedzieć więcej. I mądrzej. Ucz się. Podziwiaj. Okazuj wdzięczność. Służ.

Weronika Kwiatkowska