„Mam być dla wszystkich, bo wychowałam się na ich oczach. Obserwowali, jak dorastałam. Pierwszą piosenkę nagrałam jako siedmiolatka. Mam też być dla wszystkich, bo wszyscy mi współczuli, litowali się nade mną, biedną dziewczynką, która straciła mamę. W odruchu opiekuńczym zaczęli mnie traktować po trochu jak własne dziecko. Mam być dla wszystkich, bo stałam się częścią dzieciństwa kilku pokoleń, które wychowały się na „Puszku okruszku” czy piosence „Co powie tata”, gdzie mała Natalka biegała w warkoczykach i podkolanówkach. Wreszcie, mam być dla wszystkich, bo wszyscy pamiętają moje radiowe hity jeszcze z lat 90-tych. Po ponad 20 latach na rynku muzycznym wiem, że nie chcę, nie muszę i nie umiem już być dla wszystkich. Tworzę autorską muzykę dla odbiorców, którzy to docenią” – wyznaje śmiało Natalia Kukulska zapowiadając kolejny album. „Przy pracy nad płytą wpadł mi w ręce magazyn, w którym wymienione były najważniejsze dla współczesności postaci – od polityczek, przez naukowczynie, artystki, aktywistki. Po przeczytaniu śniły mi się bohaterki tych tekstów, poczułam taką integrację i dumę z nas, kobiet. Chciałam napisać o tym naszym bohaterstwie. Ale nie takim jak hart przodownicy pracy, tylko o takim codziennym.

Wszystkie, chcąc nie chcąc, musimy sobie ogarniać dziesięć rzeczy naraz, zawiadować, planować, rozwijać się, przytulać, pocieszać i jeszcze wyglądać” – przekonuje piosenkarka. Która – jak mówi – „wywalczyła sobie prawo do robienia tego, co lubi”. Kukulska, która dotąd rzadko wypowiadała się na tematy polityczne, dzisiaj zabiera zdecydowany głos: „W pewnym momencie milczenie jest również wyrażaniem opinii. Mocno mnie kiedyś uderzyły słowa Zbyszka Hołdysa, który powiedział, że kto milczy, ten świnia. Nie zamierzam być twarzą niczyjej kampanii, ale mam prawo wyrazić, co myślę. Nie jestem nakręcaną pozytywką, która tylko śpiewa”- mówi artystka. „Po mojej wypowiedzi na Facebooku o sądach jedni pisali: „Super, tak trzymać! Wreszcie!”. A inni: „Pani Natalio, była pani moją idolką, ale dzisiaj się żegnamy”. Podobnie, kiedy brałam udział w „The Voice of Poland” – byli tacy, którzy rozumieli, że robię program muzyczny, format międzynarodowy, ale byli też tacy, którzy oburzali się, że pracuję na wynik TV PiS. Wszędzie spotykamy się z ludźmi o innych poglądach. W pracy, na ulicy, na scenie. Nie stawajmy do siebie tyłem. Wyrażajmy opinię, walczmy o rację, dyskutujmy, ale nie dajmy się zwariować. Nienawiść niszczy” – mówi Natalia. I dodaje: „Bez dialogu nie ma demokracji. Nie ma wolności. Bardzo szanuję poglądy moich dzieci. Nie zgadzamy się czasem, ale mimo że się wkurzam, to mówię do męża po cichu, że w sumie to fajne, że mają własne zdanie, bo nie pójdą za tłumem, będą sami świadomie analizować. Moja babcia mówiła, że dzieci i ryby głosu nie mają… Chyba to był jeden z powodów mojego buntu” – dodaje. „Usłyszałam kiedyś, że mam jeden problem: jestem zbyt doskonała. Wkurzyło mnie to. Po latach zrozumiałam, że nie można obsesyjnie siebie kontrolować. Trzeba wyluzować, odsłonić się, czasem dać bardziej poczochrane myśli i dźwięki niż wyperlone. Dorosłam do zaakceptowania tego, że ktoś może mnie nie lubić. Nie pozwolę już nikomu dorobić sobie żadnej gęby. Chyba że ja sama będę miała na to ochotę. Jak napisał Gombrowicz na koniec „Ferdydurke”: uciekam z gębą w ręku” – podsumowuje Kukulska. Jej nowy album nosi tytuł „Halo tu ziemia”. Ale na okładce artystka przypomina bardziej kosmitkę.

 

*

„Ciało poddaje się upływowi czasu, ja nie. W ślubną sukienkę już się nie mieszczę, ale ćwiczę, walczę, bo 50 – latka na dobry wygląd musi zasłużyć” – przekonuje Mariola Bojarska, którą co prawda tylko cztery lata dzielą od 60. – urodzin, ale kto by tam zaglądał w metrykę pierwszej w Polsce ekspertce od fitnessu, która w latach 90. sprowadziła do kraju pilates, callanetics i jogę fit. Gwiazda telewizyjna, z którą rzesze Polek ćwiczyły przed telewizorami, nie miała łatwego życia. Katorżnicze treningi gimnastyki artystycznej, opieka nad mamą, która została potrącona przez samochód i znalazła się na wózku inwalidzkim, kiedy Mariola była jeszcze w szkole podstawowej. Zagrożona ciąża i rozwód z pierwszym mężem. W końcu drugie, szczęśliwe małżeństwo i narodziny drugiego syna. „Urodził się Aleks – wychuchany, wyczekiwany. Szaleliśmy z radości I dwa dni po jego narodzinach straciliśmy dom. Byliśmy załamani” – wspomina Bojarska. „Wiem, że niektórzy tylko na to czekają, że ktoś, komu do tej pory wszystko się układało, przegra. I będzie można powiedzieć z satysfakcją: „No, proszę, fikała nogami, jeden mąż, drugi mąż, telewizja, rezydencja i co? Przepadło!”. Bo ludzi kole w oczy cudzy sukces. A ja na niego ciężko pracowałam, nikt mi nic nie dał. Od dzieciństwa katowałam się ćwiczeniami, dietami, bo sport, telewizja, a ona dodaje kilogramów. W drugiej ciąży przytyłam 18 kilo, musiałam je zrzucić. Ale najpierw trzeba było podnieść się po stracie domu. Poszłam do butiku i kupiłam piękną bluzkę Dolce&Gabbana” – opowiada trenerka. „Moja koleżanka mówiła: czy tobie rozum odjęło? Nie masz domu, a kupujesz drogi ciuch?”. „Dom sobie za te pieniądze kupię? A tak przynajmniej lepiej się poczuję, będę dobrze wyglądać” – odpowiedziałam. Jak chcesz zarobić milion, musisz najpierw wyglądać jak milion” – radzi Bojarska. Proste? Proste! Nic dziwnego, że „złote rady królowej fitnessu” wypierają inne złote rady, innych trenerek. Którym jednak – co podkreśla żwawa Mariola – nie zamierza ustąpić miejsca. „Mam się położyć do grobu tylko dlatego, że skończyłam 56 lat?” – pyta. „Zamierzam pracować do śmierci, lubię to” – grozi. „Łatwo jest założyć konto na Instagramie, Facebooku i wmawiać dziewczynom, że jak będą stosowały drakońską dietę, ćwiczenia, to wyrobią sobie „kaloryfer” na brzuchu, jakby był to jedyny cel życia. Tymczasem to jest niezdrowe: brak tkanki tłuszczowej, odwodnienie może u kobiety skończyć się niepłodnością, przedwczesną menopauzą. Ja biorę odpowiedzialność za swoje rady – skończyłam studia, ciągle się uczę od najlepszych, jestem na bieżąco z najnowszą wiedzą, a nie z pseudofaktami z internetu” – atakuje Bojarska. Która – jak sama mówi – „nigdy nie powie życiu stop”. Ciekawe, co na to życie.

 

Weronika Kwiatkowska