„Jak bardzo Cię boli? Proszę oceń w skali od 1 do 10.” Taką ankietę musiałem wypełnić składając ostatnio wizytę w klinice na Manhattanie.

Medycy są świadomi, że subiektywna ocena bólu poprzez przydanie mu wartości liczbowej jest, właśnie, subiektywna. Niemniej widać ma jakiś sens i użyteczność, skoro jest uparcie stosowana i czytana przez lekarzy.

Magia liczb, statystyk, rankingów. Amerykanie są rozbrajający w swojej potrzebie klasyfikowania wszystkiego, dodawania liczb, tworzenia list „naj”. Im bardziej błaha dziedzina, tym większe podparcie w statystykach. Szczególnie widać to w sporcie. Jakiś koleś w kasku ochronnym odbija pałą piłeczkę. Wnet dowiadujemy się, jaki ma współczynnik skuteczności trafiania w piłkę, jaki miał w poprzednim sezonie, i jaki mieli sławni bejsboliści w przeszłości. Każda aktywność na boisku musi być umieszczona w kontekście, porównana. Ten bramkarz nie puścił gola w Lidze Mistrzów przez tysiąc i pięć minut. Drużyna Barcelony posiadała piłkę przez 53 procent meczu podczas gdy Real, tylko przez 47. Za to Real wykonał 1152 podania a jego rywal o pięćdziesiąt mniej. Ale więcej celnych, o cztery! Jak widać, mania statystyk dotarła i do relacji europejskiego sportu.

Próbuje się ustawiać tabele krajów, tak było zawsze. Gdy są to walory policzalne, ma to nawet jakiś sens. Stany Zjednoczone zdobyły najwięcej złotych medali na olimpiadzie, Chiny mniej. Także statystyki produkcji różnych dóbr mają pewną wiarygodność, choć i je trzeba czytać ze zrozumieniem. Czy Kanada jest wielkim producentem samochodów jak jej sąsiad z południa? Wiele montowni amerykańskich koncernów znajduje się w Kanadzie, podobnie jak w Brazylii, Polsce, Rosji.

Także statystyki dochodu narodowego, czy to globalnego, czy na głowę mieszkańca, należy oglądać z nieufnością. Dziś do PKB, czyli produktu krajowego brutto, dodaje się nie tylko wytopioną stal i wykopane kartofle ale także szeroko pojęte usługi. Tak więc jeśli połowa młodych Amerykanów robi tatuaże drugiej połowie młodzieży, dodaje się to do produktu narodowego. Być może jeśli idę do Chase Bank, aby wyjąć z bankomatu swoje własne pieniądze i bank pobiera $1,50 za tę „usługę”, dodaje się to do worka usług postindustrialnego, wysoce rozwiniętego państwa, więc do jego PKB. Transakcja ta jest ewidencjonowana, nie można tego jednak powiedzieć o wszystkich wymianach handlowych i usługowych na świecie. Prostytutki rzadko gdzie na świecie wystawiają faktury na firmę, jeszcze rzadziej czynią to alfonsi. Czy trud Hindusów żmudnie wyklepujących naczynia z blachy jest uwzględniony w dochodzie narodowym Indii i przyczynia się do umieszczenia tego kraju w czołówce mocarstw gospodarczych świata? Na pewno dodawane są produkcje Bollywoodu, i Hollywoodu też, a więc te przyczepy z wegetariańskim cateringiem, reflektory ustawione na ulicach Nowego Jorku, bajońskie honoraria scenarzysty i producenta.

Czy bicie piany, a często też toczenie piany z pysków, przez polskich dziennikarzy w publicystycznym programie telewizyjnym, dodawane jest do produktu narodowego szybko rozwijającego się – najszybciej w Europie! – kraju? Pewnie tak, skoro wykonują swoją pracę wyuczoną i dostają honoraria za swoje teksty, wypowiedzi, wywiady.

Wszystko to są kłamstwa statystyki i dwuznaczności ekonomii. Dużo zabawniej jest jednak, gdy próbuje się sklasyfikować kraje pod względem jakichś impoderabiliów. Istnieje na przykład ranking krajów pod względem ich skorumpowania. Nie tworzy go jakaś pańcia z magazynu kobiecego, o nie. Opracowuje to jakiś instytut, może ma analityków, reporterów, dostęp do tajnych danych. Państw do zbadania jest poza tym bardzo dużo, chyba już ponad dwieście na świecie. Raptem z tych list wynika, że najmniej skorumpowana jest np. Dania a zaraz za nią Finlandia i Szwajcaria. Dlaczego nie odwrotna kolejność? Jakie się różnice punktowe między pierwszą trójką? Skoro te kraje są takie święte, to jeśli raz urzędnik w Bernie weźmie sto franków, w postaci drogiego koniaku, za pozwolenie na budowę, czy zepchnie to Szwajcarię na miejsce poza podium? Czy najbardziej skorumpowana jest Rwanda czy raczej Sudan? Czy Trump jest bardziej, czy mniej skorumpowany niż Hillary Clinton? Putin czy Assad? O ile procent mniej, o ile milionów dolarów?

Korupcja to zjawisko patologiczne, niemniej znajdujące się w sferze finansów, biznesu, zatem do pewnego stopnia policzalne. Są jednakże inne, dużo bardziej absurdalne listy. Na przykład szczęśliwości narodów. Co prawda można pójść tu na łatwiznę i spytać w ankiecie obywateli czy są zadowoleni i porównać rezultaty z różnych krajów. Podejrzewam jednak, że ankieterzy inaczej są odbierani w Kalifornii, Afganistanie i na Syberii. Być może znudzony zimą Fin skwapliwie wypełni ankietę w Internecie. Irakijczyk nie wypełni, bo nie ma czasu, Internetu, i odwagi, żeby napisać prawdę. Chyba że ankieterzy przyjdą uzbrojeni.

Eric Weiner napisał uroczą książkę „The Bliss”, gdzie opisuje swoje wizyty w państwach, których obywatele są wyjątkowo szczęśliwi lub nieszczęśliwi. Statystycy nie mają dziennikarskiej wnikliwości i poczucia humoru Weinera. Na pierwszych miejscach list narodów szczęśliwych umieszczają Skandynawów, państwa zamożne, z białą ludnością, z rozwiniętymi programami pomocy socjalnej. Amerykanie są w szerokiej czołówce, ale nie na pierwszym miejscu. Czują imperatyw, aby być szczęśliwymi i trochę też sobie wmawiają, że mają się świetnie, a więc ich subiektywny odbiór własnej sytuacji może być bardziej optymistyczny niż by można sądzić.

W ogonie tych statystyk są rzecz jasna państwa biedne, targane wojną domową, dotknięte przez terroryzm, cierpiące głód i doświadczające kataklizmów.

Czy jednak naprawdę chcielibyśmy mieszkać w Helsinkach? Albo w miasteczku pod Sztokholmem? W starannie otynkowanym ale pozbawionym wyrazu bloku, dojeżdżając hybrydowym autobusem do ładnego biura a potem spędzając zimowe weekendy oglądając programy kulturalne w telewizji i pijąc piwo (wódka jest tam strasznie droga). Znamienne, że w szczęśliwych społeczeństwach zimnych krajów wysokie są też wskaźniki samobójstw. Jak jednak powiedziałem, nie można ufać liczbom, więc i statystyki samobójców potraktujmy z przymrużeniem oka.