Dostąpiwszy usprawiedliwienia dzięki wierze, zachowajmy pokój z Bogiem przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa; dzięki Niemu uzyskaliśmy na podstawie wiary dostęp do tej łaski, w której trwamy, i chlubimy się nadzieją chwały Bożej. Ale nie tylko tym, lecz chlubimy się także z ucisków, wiedząc, że ucisk wyrabia wytrwałość, a wytrwałość – wypróbowaną cnotę, wypróbowana zaś cnota – nadzieję. A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany.

 
Rz 5, 1-5

 

Cyklamen w jednej ze swoich piosenek śpiewa: „Z pamiętnika wspomnień powraca niczym film / rodzinny dom na wzgórzu i ty matulu w nim. / Jak czule chroniłaś mnie zapłakanego w swych ramionach, / by móc mi dać beztroski świat. / Dziękuję Ci droga Mamo za to, że byłaś przez te wszystkie lata / dziękuję ci drogi Tato za to, że nauczyłeś mnie jak mam żyć. / Dziękuje Ci droga mamo za najpiękniejszą miłość tego świata. / Niech dobry Bóg będzie z wami przez resztę dni”.

 
Niejeden z Czytelników może pomyśleć, że nadworny kurierowy kaznodzieja ma discopolowe upodobania, co w pewnych kręgach muzycznych uważne jest za kompletny obciach. Nie kryję, że tego typu muzyki lubię czasami słuchać, chociaż w samochodzie mam włączoną prawie zawsze stację radiową z muzyką klasyczną. Jest to moja ulubiona muzyka. Jednak piosenki discopolowe prostą rytmiką i melodyką trafiają do serc, podobnie i słowa. Moi Czytelnicy przez ponad dwadzieścia pięć lat zapewne zdążyli zauważyć, że często piszę sercem i do serca się odwołuję. To tyle tytułem usprawiedliwienia.

 
A wracając do zacytowanej piosenki możemy powiedzieć, że każdy z nas ma swój własny pamiętnik wspomnień, z którego najczęściej wyłania się obraz rodziców, zatroskanych o los swoich dzieci, o ich zabezpieczenie materialne, wykształcenie i wszystkie inne sprawy. Pragną oni całym sercem, aby ich dzieci były bezpieczne i szczęśliwsze. Mówimy często, że chcą oni uchylić swoim dzieciom nieba. W tej przenośni możemy dopatrzeć się realnej rzeczywistości nieba.

 

Jedna z utalentowanych polskich aktorek Dominika Figurska powiedziała: „Jeśli rodzice dają dzieciom Boga, dają wszystko”. Do takiego przekonania doszła po wielu doświadczeniach życiowych. Jej rodzice nie byli praktykującymi katolikami, mimo to Dominika w każdą niedzielę uczestniczyła we Mszy świętej. Przyszłego męża Michała spotkała w szkole teatralnej w Krakowie. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Po ukończeniu studiów, przed ołtarzem ślubowali sobie dozgonną miłość. Aktorka wyznała, że życie religijne było dla niej gwarantem trwałości małżeństwa. Jednak, jak sama mówi jej wiara nie była głęboka i nagle się wypaliła, bo Bóg chciał nauczyć ją pokory. Przyszedł kryzys małżeństwa. Planowali rozwód. Poznała innego mężczyznę. Z czasem jednak zaczęły w niej narastać wątpliwości. Tęskniła za sakramentami. Pewnego dnia poszła do kościoła. Patrzyła, jak inni przyjmują Komunię świętą. Po mszy przypadkowo zobaczyła na jednym ze stoisk „Dzienniczek” siostry Faustyny. Nie znała go wcześniej. Na przypadkowej stronie przeczytała zdanie o Bożym Miłosierdziu i przebaczeniu grzesznikom, które odniosła do samej siebie. Słowa te tak nią wstrząsnęły, że postanowiła ratować swoje małżeństwo. Odeszła od nowego partnera. Ale Michał zaczął już układać sobie życie z inną kobietą. Modliła się o jego powrót. Pojechała na rekolekcje Odnowy w Duchu Świętym. Potem, już razem z Michałem wybrali się do grobu św. Jana Pawła II. Uratowanie swojego małżeństwa Dominika uważa za cud. Ich najmłodszy syn nosi imię świętego Jana Pawła II, przy którego grobie w Watykanie modlili się o uratowanie małżeństwa. Urodził się on dwa dni po kanonizacji Ojca Świętego. Dominika dba o religijne wychowanie dzieci, bo wierzy, że jeśli zaszczepi im te wartości, to odnajdą to co jest najważniejsze w życiu i po drodze nie pobłądzą.

 

Piszę o tym nie bez powodu w Uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Bo najczęściej w tę tajemnicę naszej wiary wprowadzali nas rodzice, którzy trzymając naszą małą rączkę kreślili z nami znak krzyża, bardzo ważny znak naszej wiary. Później te krzyże rodzicielskiego błogosławieństwa wpisywały się w nasze życie na różne sposoby. Niektóre do dziś są tak wyraziste, że prawie czuje się łaskę spływającą z nieba przez ręce rodziców. Dla mnie takim znakiem jest błogosławieństwo prymicyjne. Zanim ja udzieliłem wiernym błogosławieństwa, wcześniej pochyliłem głowę przed rodzicami, a oni kreślili krzyż na mojej głowie, znacząc go kropelkami łez wzruszenia. Krzyż to znak naszej wiary o wielorakiej wymowie. Ojcowie Kościoła podkreślali, że krzyż jest symbolem, w którym streszczają się najistotniejsze prawdy wiary chrześcijańskiej. Święty Jan Damasceński pisze: „Krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa, a nie cokolwiek innego, zwyciężył śmierć, zgładził grzech praojca, pokonał piekło, darował nam zmartwychwstanie, udzielił siły do wzniesienia się ponad doczesność i ponad samą śmierć, zgotował powrót do dawnej szczęśliwości, otworzył bramy raju, umieścił naturę naszą po prawicy Boga, uczynił nas Jego dziećmi i dziedzicami”.

 

Znak krzyża i słowa jemu towarzyszące to to także wyznanie wiary w jedną z największych tajemnic, że jest jeden Bóg, ale w trzech osobach: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Święty Ignacy Loyola pisał: „Czyniąc znak krzyża świętego, dotykamy ręką głowy; co oznacza Boga Ojca, który od nikogo nie pochodzi. Kiedy potem dotykamy ręką ciała (poniżej piersi), oznacza to Syna Jego, Pana naszego; który pochodzi od Ojca i zstąpił do łona Najświętszej Dziewicy Maryi. Kiedy znów kładziemy rękę na jednym i drugim ramieniu, oznacza to Ducha Świętego, który pochodzi od Ojca i Syna. A kiedy nasze ręce składamy razem, oznacza to, że Trzy Osoby Boskie są jedną Istotą. Kiedy zaś znaczymy krzyżem nasze usta, oznacza to, że w Jezusie Chrystusie, (w Słowie Bożym), Zbawicielu naszym i Odkupicielu, jest Ojciec, Syn i Duch Święty, jeden, jedyny nasz Bóg, Stwórca i Pan, i że Bóstwo nigdy nie było oddzielone od Ciała Chrystusa w czasie Jego śmierci”.

 

Bóg jest miłością, a trzy Osoby Trójcy są odwiecznie zjednoczone wzajemną miłością, która ogarnia każdego człowieka i jest wezwaniem każdego z nas, aby nasza ludzka miłość była jej odbiciem. Chodzi tu o miłość wyrażaną greckim słowem „agape”. Celem takiej miłości jest dawanie, sprawianie przyjemności i zadowolenia osobie miłowanej. Nie ogranicza się ona do miłości tych, którzy naszym zdaniem są jej warci, ale ogarnia również tych, którzy według nas na taką miłość nie zasługują. Jest ona bezinteresowna, ma na celu dobro i korzyść miłowanego. Właśnie taką miłością obdarza nas Bóg. Święty Paweł pisze, że ta miłość pragnie dobra tych, którzy na tę miłość nie zasługują i nie okazują miłości względem Boga. Jakże jest ona odmienna od miłości ludzkiej, która bardzo często nie jest wolna od szukania własnej korzyści. Miłość „agape” odnajdujemy niejako w łonie Trójcy Przenajświętszej, która doprowadziła do stworzenia wszechświata, a następnie, po upadku człowieka, sprowadziła na ziemię Syna Bożego, by zgubionych na nowo pozyskać do radosnej i uszczęśliwiającej jedności z Bogiem.

 
Miłość ludzka, rodzicielska dotknięta miłością Boga, chce nam uchylić nieba. A czyni to przez włączenie nas w krąg miłości trynitarnej Boga, czego znakiem jest krzyż. Ta miłość staje się źródłem radosnej nadziei, że kiedyś, w kręgu bożej miłości znajdziemy spełnienie naszych najgłębszych pragnień. O tej nadziei pisze św. Paweł w zacytowanym na wstępie Liście do Rzymian: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany”.