Bracia: Nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważanie – wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie nawzajem, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie. Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane i postępujcie drogą miłości, bo i Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu.

Ef 4,30-5,2

Pierwsze czytanie na dzisiejszą niedzielę przedstawia pouczającą historię proroka Eliasza. Żył on w czasach podziału narodu wybranego na dwa różne królestwa. Ten podział groził zatratą własnej tożsamości, jak też odwróceniem się od prawdziwego Boga. Kult fenickiego bóstwa Baala wypierał wiarę w prawdziwego Boga, który na górze Synaj, inaczej Horeb, przekazał Mojżeszowi tablice Dziesięciu Przykazań.

Fenicjanie byli prawdopodobnie twórcami pierwszych monet. Ich miasta: Ugarit, Byblos, Sydon i Tyr stały się symbolami bogactwa, którego źródłem był handel prowadzony niemal ze wszystkimi państwami ówczesnego świata. W trakcie pisania Baal i pieniądze skojarzyły mi się z czasami współczesnymi, kiedy to dla wielu ludzi pieniądz stał się najważniejszy, stał się pewnego rodzaju bożkiem.

W Wielki Piątek w bazylice Świętego Piotra papież Franciszek przewodniczył nabożeństwu Męki Pańskiej w czasie którego kazanie wygłosił kaznodzieja Domu Papieskiego ojciec Raniero Cantalamessa. Powiedział między innymi: „Mamona jest bożkiem, ‘anty-bogiem”, ponieważ tworzy alternatywny wszechświat duchowy. Wiara, nadzieja i miłość nie są pokładane już w Bogu, ale w pieniądzu. Dochodzi do ponurego odwrócenia wszystkich wartości”.

Pismo Święte mówi: „Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy”, świat powiada: „Wszystko jest możliwe dla tego, kto ma pieniądze”. Kaznodziei stwierdza: „I na pewnym poziomie wszystkie fakty zdają się przyznawać mu rację”. Papieski kaznodzieja podkreślił, że tak jak wszystkie bożki także pieniądz jest „oszustwem i kłamstwem”, ponieważ „obiecuje bezpieczeństwo, a faktycznie je odbiera, obiecuje wolność, a ją niszczy”. Trudno się z tym nie zgodzić, widząc tak wielu niewolników mamony.

Ale wróćmy do historii Eliasza, bo ma ona także wiele odniesień do człowieka współczesnego. Eliasz ze swoimi zwolennikami broni prawdziwej wiary. Surowo upomina króla, występuje przeciw prorokom Baala. Oczywiście przez taka postawę naraził się na prześladowanie i musiał uciekać.

Zmęczony prześladowaniem i trudami życia pragnie umrzeć: „Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków!” Jednak Bóg nie pozostawił swojego sługi. Posłał do niego anioła z pokarmem, który powiedział do niego: „Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga!”. Mam nadzieję, że Eliasz nie obrazi się na mnie za poniższa dygresję. Mój kolega ksiądz Grzesio po raz pierwszy odwiedził swoją rodzinę w Ameryce.

Pierwszego poranka wylegiwał się dłużej w łóżku. W pewnym momencie wchodzi do pokoju jego pięcioletni bratanek i mówi: „Wstawaj stary byku, jedz śniadanie i zasuwaj do roboty”. A teraz znowu wróćmy do Eliasza. Pismo św. mówi: „Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, aż do Bożej góry Horeb”. Po przybyciu do góry Synaj zatrzymał się w grocie, a Bóg powiedział do niego: „Wyjdź, aby stanąć w obliczu Jahwe”. Eliasz wyszedł a Bóg przyszedł do niego w łagodnym powiewie wiatru: „I w tym miłym powiewie był Pan, który powtórzył pytanie: ‘Co ty tu robisz Eliaszu?’ ”. To pytanie było wezwaniem, aby prorok wrócił do świata i dalej pełnił swoją misję, a sił w tym mu nie zabraknie bo Bóg, które doświadczył w łagodnym powiewie będzie z nim.

Podobnie jak Eliasz, tak i my wiele trudzimy się w naszym życiu. Nierzadko zmagamy się z wieloma przeciwnościami życiowymi, jesteśmy przemęczeni przeciążeni obowiązkami, pracą, służbą bliźnim i Bogu. Potrzebujemy bliskości Boga, aby stał w centrum naszego życia. Ojciec Włodzimierz Zatorski w książce o modlitwie napisał: „Możemy być obecni przed Bogiem tylko w sercu. Poza sercem nie spotkamy się z Nim. To stwierdzenie można wyrazić inaczej: Bóg albo jest w naszym centrum, albo Go wcale nie ma w naszym życiu. Bóg nie może być na marginesie życia. Jeżeli traktujemy Go jako dodatek do tego, co tutaj przeżywamy, to w istocie nie jesteśmy przed Bogiem żywym, ale najwyżej przed jakimś bożkiem.”

Jak prorok Eliasz musimy wyruszyć do Bożej Góry Horeb. Dla chrześcijan ta Boża góra jest Golgota, jest Chrystus. Tam możemy odnaleźć moc nawet na najtrudniejsze wydarzenia, jak to poniższe.

Niewielkie miasto Charleston w Karolinie Południowej jest wspominane w związku z udziałem Kazimierza Pułaskiego w wojnie wyzwoleńczej Stanów Zjednoczonych. Polski generał bohatersko odznaczył się w obronie tego miasta obleganego przez Brytyjczyków. Ze względu na dużą liczbę kościołów, które tam się znajdują określane jest jako „święte miasto”. Miasto to jest znane także z najstarszej na południu USA, liczącej 150 lat świątyni Afrykańskiego Episkopalnego Kościoła Metodystycznego pod wezwaniem Matki Emanueli. Został on założony przez Afroamerykanów, którym biali odmawiali wstępu do swoich świątyń. Jednym z fundatorów tego kościoła był Denmark Vesey – przywódca buntu niewolników w 1822 roku. W USA istnieje kilkadziesiąt takich kościołów.

Świątynię Matki Emanueli odwiedzali wszyscy bojownicy o prawa obywatelskie dla Afroamerykanów, włącznie z pastorem Martinem Lutherem Kingiem. 17 czerwca 2015 roku w świątyni doszło do tragedii, która obiegła cały świat. Na wieczorne nabożeństwo Afroamerykanów przyszedł młody biały człowiek, który został bardzo serdecznie powitany przez zgromadzoną tam wspólnotę. Usiadł w ławce, po chwili wstał i zaczął strzelać do zebranych. Zabił dziewięć osób, w tym także pastora. Zabójca nie ukrywał, że chciał w ten sposób wywołać wojnę rasową. Do takiej wojny jednak nie doszło. Nienawiść i chęć odwetu zostały pokonane przez wybaczenie i miłość, której uczymy się i zdobywamy moc jej praktykowania w bliskości Boga, a szczególnie w bliskości krzyża Chrystusa postawionego na Golgocie.

Członkowie tej wspólnoty unikali wszelkich demonstracji, które mógłby stać się zarzewiem niepokojów i przemocy. Jedne z członków wspólnoty powiedział: „Trudno sobie wyobrazić, że coś takiego mogło się zdarzyć w naszym kościele. Jeszcze nigdy nie doświadczyliśmy takiej tragedii. Stajemy przed najważniejszym pytaniem – jak odpowiedzieć na taki horror. Wiemy, że pozostaje nam modlitwa. Prosimy o wiarę, o łaskę i moc bożą do wybaczenia zabójcy, miłość, która zwycięży nienawiść i chęć odwetu”.

Członkowie rodzin zamordowanych w świątyni w czasie rozprawy mówili o swoim bólu, żalu i o wybaczeniu, co dla niektórych było niezrozumiałe. Nadine Collier, której córka została zamordowana powiedziała do zabójcy: „Zabrałeś mi kogoś najbardziej kochanego. Nigdy nie będę mogła z nią rozmawiać. Nigdy jej już nie przytulę, ale wybaczam ci, i niech Bóg zmiłuje się nad twoją duszą”. Wnuczka pastora Daniel Simmons mówiła w sądzie: „Życie i śmierć mojego dziadka, jak i innych ofiar, które zginęły z rąk nienawiści, jest świadectwem ich życia i przesłania jakie zostawili, że to nie to nie nienawiść, ale miłość ma ostatnie słowo”.

Wspólnota kościoła Matki Emanueli jest inspiracją dla wszystkich kościołów zwanych chlebem miłości. Ten chleb miłości przyjmuje konkretny kształt w postaciach Eucharystycznych. Chrystus mówi o sobie: „Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata”. To jest nasza góra Horeb, gdzie ogłoszono prawo miłości ogarniające nawet naszych wrogów.