Piątek
Intelektualnych ubogaceń ciąg dalszy. Zwłaszcza, że poprzednie zostało brutalnie obcięte brakiem miejsca na kolumnie tydzień temu. Wracam więc do wywiadu z dr Janem Sową na portalu Wirtualna Polska. Pan doktor po wymienieniu bolączek Polaków – zbiednienia, słabych perspektyw rozwojowych, frustracji – daje też rozwiązania. Dwa. Pierwsze – dość banalane, znaczy „więcej demokracji” ale poza partiami politycznymi (bo są „marne”) raczej w formie referendów czy tzw. budżetów partycypacyjnych (gdzie mieszkańcy decydują bezpośrednio o pewnej części budżetów lokalnych). Drugie – o wiele ciekawsze, bo chodzi o „minimalny dochód gwarantowany. Jest to pewna nieduża, ale umożliwiająca uniknięcia skrajnej nędzy, wypłacana każdemu i każdej suma pieniędzy (…) U nas mogłoby to być, dajmy na to, 1000 złotych. Jednocześnie likwidujemy ukryte transfery dla klasy średniej i do bogatych” proponuje dr Sowa.
Skąd pieniądze? A tutaj pan doktor habilitowany nie zdaje się zbity z pantałyku. „Te obliczenia ekonomistów hiszpańskich pokazują, że nie trzeba drukować pieniędzy, nie ma konieczności podnoszenia podatków, a jeśli już to tylko dla najbogatszych; trzeba jakby zmienić sposób dystrybucji tego, co jest i zmienić system ulg podatkowych. Zlikwidować go”. Słowem pan Jan, chce uszczelniać i upraszczać system podatkowy. Ale dalej już – jak na lewicowca przystało – zabrać Kościołowi. „I tak samo nie jest prawdą, że w Polsce nie ma pieniędzy na rozwiązywanie podstawowych problemów. Sporo środków można by przesunąć w ramach samego budżetu. Daniny dla Kościoła katolickiego pochłaniają kilka miliardów rocznie. To tyle, ile oszczędzamy na podniesieniu wieku emerytalnego. Polacy i Polki powinni to wiedzieć: te dwa dodatkowe lata muszą pracować na Kościół” odpowiada z zapałem. Patrzę na biogram rozmówcy Wirtualnej Polski: „materialistyczno-dialektyczny teoretyk kultury, doktor socjologii, habilitował się z kulturoznawstwa. Studiował filologię polską, filozofię i psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz na Uniwersytecie Paris 8 w Saint-Denis. Współtwórca Fundacji Korporacja Ha! art i redaktor serii „Linia Radykalna” w wydawnictwie o tej samej nazwie…” Dziękuję, nie mam więcej pytań.
Ale warto poczytać, bo myśl nie jest – jak to z reguły w polskim kociołku komentatorsko-naukowym – miałka i banalna. Radykał i swego czasu anarchol – któż z nas nie był choć na chwilę punkiem czy kontrkulturowcem, niech pierwszy rzuci kamieniem– zauważa coś, co powoduje taki bunt wobec Trzeciej RP i jej głównego lukrownika, Bronisława Komorowskiego. Otóż jak zauważa dr Sowa „przede wszystkim jest w Polsce jakaś pogarda dla ludzi biednych, przegranych, znajdujących się w gorszej sytuacji. Bardzo złe dla całego społeczeństwa przekonanie, że jeżeli komuś się coś nie udaje, to po pierwsze, to jest jego wina i po drugie, to jest jego problem.
Czyja to wina, to skomplikowana sprawa i za każdym razem wymaga dość szczegółowych poszukiwań biograficznych. Oczywiście, są ludzie, którzy przegrywają z powodu swojego lenistwa, ale mamy również gigantyczną grupę osób przegranych strukturalnie. Nabraliśmy się na neoliberalną propagandę – czy odnosisz sukces, czy porażkę, ty ponosisz tego konsekwencje, to twoja sprawa. Nieprawda! Wszyscy zbiorowo ponosimy konsekwencje różnego rodzaju życiowych porażek ludzi”. Ale najmocniejsze zostało na koniec: „Mamy w Polsce do czynienia ze społeczeństwem zbudowanym na przyzwoleniu na dymanie słabych. To jest przerażające”. Fakt, jest w tym coś przerażającego.
Środa
Prezydent Barack Obama coś tam mówi o „strategii w walce z Państwem Islamskim”. Znaczy, że zadanie trudne, nieomalże na pokolenia. A to zmiana. Bo przecież na początku, z ponad rok temu, mówił o bojownikach z ISIS jak o jakiejś „szkolnej drużynie futbolu”. Potem rzekomo dzięki wspaniałym działaniom z powietrza i wsparciu dla sił irackich, dżihadyści mieli „przegrywać” i generalnie być w rozsypce. Teraz okazuje się, że wręcz przeciwnie – okrzepli i walka z nimi będzie „długa”.
Która to już spektakularna porażka Obamy na Bliskim Wschodzie? Nie sposób policzyć. Zwłaszcza, że nawet z dobrych planów – jak wspieranie syryjskich rebeliantów aby sami walczyli z ISIS – wyszła jakaś żenada. Wydano dziesiątki milionów dolarów, a wyszkolono… 60. Tak sześćdziesięciu bojowników! Rzecznik ISIS wyśmiał Amerykę, że 60 nowych żołnierzy to oni rekrutują dziennie.
Ameryka markuje właściwie walkę z Barbarią Dżihadu. Bo ISIS w swoich zbrodniach wykazuje się sadystyczną, wręcz szatańską pomysłowością. Teraz na tapecie jest krzyżowanie mężczyzn i chłopców za to tylko, że nie dochowali postu w czasie Ramadanu. Dochodzą do tego egzekucje w malowniczych, starożytnych ruinach, gdzie strzały w tył głowy schwytanych oddają nawet dzieci. Krew, zbrodnia, rozczłonkowane ciała – to oczywiście forma zastraszania i prania mózgów, ale jednocześnie wielki triumf Barbarii w miejscu, które było jedną z kolebek całej naszej cywilizacji… A syty Zachód, z pewnym znudzeniem obserwuje w internecie czy telewizji kolejne zbrodnie.
Czwartek
Lech Majewski, znany w nowojorskim środowisku reżyser filmowy i teatralny pokazuje w Polsce swój najnowszy film „Onirica”. Przy okazji powiedział „Dziennikowi Wschodniemu” o współczesnej sztuce. „Artyści zajmują się krzyczeniem „Jestem”. Chcą być zauważeni. A jak to zrobić? Najlepiej poprzez skandal. I trochę do tego sprowadza się postawa artystyczna. Najłatwiej i najbezpieczniej jest zaatakować symbole chrześcijańskie, bo chrześcijanie mają zdrutowane możliwości reagowania” – zauważył trzeźwo. Sacrum, symbole ważne dla chrześcijan „są topione w moczu, cała kultura zmierza do tego by ubłocić, zmasakrować sacrum. A bez sacrum nie ma wielu rzeczy. Nie ma piękna, nie ma Boga. Nie ma tak naprawdę sztuki. Są tylko śmiecie”.
Ale współcześni, syci Euro-Amerykanie zdają się kochać to ciepłe gówienko sztuki. Dalej Majewski: „Sztuka współczesna jest torturą, prowokacją, kopaniem. W Rotterdamie przed miejskim muzeum stoi św. Mikołaj w kształcie fallusa z jajami (..) Na wystawie w Amsterdamie, zaraz przy wejściu, była praca – witraż w kształcie krzyża zrobiony z gówien. Tak się zaczynała wystawa sztuki współczesnej. I wszyscy to akceptujemy. Tak jak Polacy komunizm. Świat to akceptuje, celebruje, robi temu zdjęcia, wydaje albumy. Ceny są na to niebotyczne. Świat jest chory”.
Tydzień na kolanie
Jeremi Zaborowski, July 9th, 2015 04:50 PM | Tydzień na kolanieComments are closed.